Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43116

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zaszczurzony miewa złe dni w pracy.

Wezwanie. Gorączkujący malec. Wymiotujący malec. Zmieniający kolory malec. Wszystkie trzy postacie występują w jednym malcu jakby co. Dyspo zapomniał tylko zaznaczyć, ze wizytować będziemy jakieś domowe przedszkole.

Wkraczamy z kolegą Rutkiem do pokoju wielkości 40 metrów kwadratowych (tak na oko oczywiście, nie biegaliśmy w międzyczasie z miarą). Na tej małej powierzchni od momentu wkroczenia zaczęło nam się przyglądać 14 par oczu. 14 par oczu odbiegających od podłogi ledwo na pół metra. Szybko lokalizujemy powód przyjazdu i próbując nie zmiażdżyć plecakiem któregoś krasnoludka, przeciskamy się wśród smoków i klocków na drugi koniec pokoju.

Malec, we wszystkich kolorach tęczy, współpracuje niechętnie jak to gatunek ten ma w zwyczaju robić. Dotknięty stetoskopem maluch wydał z siebie pisk pociągający w sekundzie 14 innych pisków.

- Przywykną panowie szybko. - słyszę krzyk za moimi plecami. No tak, to opiekunka tego bałaganu.

W pewnym momencie Zaszczurzony orientuje się, że z prawej jakby pisk się nasila i właśnie przebija mu bębenek siłą podmuchu, jaki przy okazji niesie. Odwróciwszy się, lokalizuje źródło w postaci kilkuletniego chłopca, który właśnie raczył oprzeć się nosem o klękającego ratownika i podzielić się z jego ramieniem wydzieliną z nosa. Po chwili prawdopodobnie zorientował się, że stoi za blisko i dał krok w tył, a cudowny smark efektownie ciągnął się z Zaszczurzonego ramienia do nosa sprawcy. Ofiara mając obcego gluta kilka centymetrów od twarzy, wydała z siebie głos przypominający bardzo niecenzuralne słowo połączone z boleścią i żalem nad jego własną egzystencją tego dnia. Opiekunka jakby nigdy nic, podeszła, starła dowód rzeczowy ręką, po czym wtarła sobie go w spódnicę. Od dziś Zaszczurzony będzie patrzał na kobiety w spódnicach nieco dziwnie.

Pisk nie ustaje. Zaszczurzony ryzykuje i obraca głowę w lewo. Po lewej niespodziewanie wyskakuje mu twarz kilkulatki w odległości 2,5 centymetra od nosa. W pierwszej chwili wygląda trochę jak aligator zmieszany z ogrem, ale po ustawieniu ostrości wzroku widać, że jej mina wskazuje na zbliżający się wybuch i już po kilku milisekundach twarz ratownika spowiła gęsta ślina. Całość zostaje okraszona piskiem przechodzącym w ryk.

Malec piszczy, krasnoludki piszczą, opiekunka piszczy chcąc piszczenie uciszyć, ale jedyny efekt jaki wywołuje to konkurs na piski. Zaszczurzony w całym bałaganie usiłuje usłyszeć bicie serca malca, który przeszedł właśnie w kolory blado-sine, ale zmuszony jest stwierdzić, że serce chyba nie bije tylko piszczy. W każdy razie to właśnie słychać w słuchawkach.

Opiekunka trzyma trójkę dzieci na rękach jednocześnie, kolejnych trzech przyklejonych ma do lewej nogi i jednego do prawej. Jakiś klops siedzi jej między nogami wkładając głowę pod osmarkaną spódnicę. Jeden z himalaistów wspina się właśnie po jej plecach. Zaszczurzony przez chwilę widzi aureolę nad jej głową bo jest pewien, że powyrzynałby je wszystkie od ręki.

Po 25 minutach nastąpił cud i piski ustały. Serce malca jednak nadal uparcie piszczało. A może to Zaszczurzonemu w uszach, nieważne.

W drodze powrotnej tylko tak jakoś dziwnie.

-Ale hałas był... - Stwierdził Rutek posępnie.
-CO???
-Hałas był mówię.
-CO???
-HAŁAS BYŁ OKROPNY!
-TO NIE BYŁ SZAŁAS! DOMOWE PRZEDSZKOLE JAKIEŚ CHYBA!

Pozbawiony nadziei Rutek nie odezwał się aż do przyjazdu do bazy, kiedy to soczyście zaklął odbierając kolejne wezwanie.
Na dyskotekę.

Praca praca

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1344 (1540)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…