Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43676

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O plotkarstwie i nieczułości wobec cudzej krzywdy.

Pochodzę z lekarskiej rodziny mieszkającej w małym miasteczku w zachodniej Polsce. Mój dziadek był jednym z pierwszych lekarzy w mieście i wieloletnim ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych. Z tego powodu moje nazwisko jest w mieście znane, zwłaszcza wśród osób starszych. Dziadek miał wielu przyjaciół, nie tylko wśród lekarzy, a że był namiętnym gawędziarzem, wielu ludzi w mieście wiedziało o nim nadspodziewanie wiele.

Prawie piętnaście lat temu, niedługo po przejściu na emeryturę, dziadek przeszedł bardzo ciężki zawał. Został przewieziony na klinikę kardiologii w mieście wojewódzkim, gdzie zadecydowano o operacji założenia tzw. "bajpasów". Jest to zabieg niezwykle niebezpieczny, gdyż na czas operacji serce zostaje odłączone od naczyń krwionośnych, a pacjent jest utrzymywany przy życiu przez sztuczne krążenie, co często powoduje straszliwe komplikacje. Cała rodzina była w straszliwych nerwach, zwłaszcza że ledwie kilka lat wcześniej mój drugi dziadek przy identycznym zabiegu odszedł od nas na stole operacyjnym. Lekarze stanęli na wysokości zadania i dziadek przetrwał operację, lecz niestety nie bez komplikacji - kilka dni po zabiegu przeszedł poważny udar. Następne kilka miesięcy spędził na intensywnej rehabilitacji na oddziale neurologicznym, także w mieście wojewódzkim.

Babcia wiele czasu spędzała wtedy przy dziadku, na szczęście dobrzy znajomi pozwolili jej pomieszkiwać u siebie, jednak gdy zajście zaczęło się przedłużać, wróciła do siebie - dziadka odwiedzaliśmy całą rodziną przynajmniej trzy razy w tygodniu, czasem nawet codziennie, jeżdżąc po 100km w każdą stronę. Któregoś dnia na zakupach spotkała Piekielną, starszą panią nieznaną nam z nazwiska, która bez ceregieli obwieściła:

P: - A ja i tak wiem, że doktor już nie żyje! Pochowaliście go w tajemnicy w grobie rodzinnym w Warszawie!

Zakrzyknęła to niemalże tryumfalnym tonem, po czym nie czekając na odpowiedź, odeszła zadowolona z siebie.

Dziękujemy pani Piekielnej za ten pokaz małomiasteczkowego współczucia wobec starszej kobiety, żyjącej w trwodze o życie ukochanego męża.

Na zakończenie dodam, że dziadek wrócił do domu prawie w pełni sił. Cieszyliśmy się jego obecnością aż do lata zeszłego roku, kiedy to odszedł od nas i został pochowany na cmentarzu miasta, któremu poświęcił całe swoje życie. Jestem skłonny się założyć, że Piekielna była na pogrzebie.

miasteczko

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 598 (700)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…