Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43804

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Łapownictwo w służbie zdrowia. Proceder absolutnie odrażający, niestety wciąż w pięknym kraju nad Wisłą występuje.

Nie ukrywam, moim rodzicom zdarzało się po fakcie przyjąć od pacjenta jakąś czekoladę czy nawet flaszkę - było to dawno temu, a może powinienem powiedzieć: kilka nagonek medialnych temu? Nigdy jednak nie domagali się tego i absolutnie nigdy nie brali pieniędzy, co niestety w małomiasteczkowym szpitalu czyniło ich jednym z chlubnych wyjątków.

Rzecz działa się w latach dziewięćdziesiątych, mój tata pracował na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Do jego obowiązków należało zajmowanie się pacjentami oddziału oraz zabezpieczenie anestezjologiczne zabiegów chirurgicznych, co niestety wiązało się z regularnymi kontaktami z doktorem Mengele, ordynatorem chirurgii, partaczem i łapownikiem. Używany pseudonim swego czasu rzeczywiście funkcjonował za plecami ordynatora, nadali mu go młodsi lekarze z własnego oddziału - owszem, było tak źle.

Zdarzyło się, że tata miał znieczulać do zabiegu swojego kolegę z liceum. Jakaś drobna operacja, nic zagrażającego życiu. Tata poszedł zebrać wywiad, pogadał chwilę z kolegą, wszystko w najlepszym porządku. Następnego dnia zabieg, kolega dziwnie milczący, odpowiada zdawkowo tylko na pytania związane z operacją. Dziwne, ale nic to, robota czeka! Zabieg na szczęście był na tyle prosty, że nawet Mengele nie był w stanie nic schrzanić.

Dziwniejsze było to, że po zabiegu kolega wciąż nie odezwał się do taty choćby jednym słowem, a po wyjściu ze szpitala przestał mu mówić "cześć" na ulicy. Tata nie przeżywał tego jakoś szczególnie - z kolegą i tak nie utrzymywał regularnych kontaktów, jego zachowanie było trochę nieprzyjemne, ale trudno, skoro tak chce pogrywać, to jego sprawa.

O co chodziło tata dowiedział się dopiero kilka lat później, kiedy inny kolega wygarnął mu, co sądzi o braniu kasy od znajomych(?!). Tak jest, Mengele wziął od kolegi taty łapówkę. A następnie drugą, tłumacząc tym, że anestezjolog też się domaga.

Tata wyjaśnił sprawę, pogodził się z kolegą i powiedział doktorowi Mengele wiele "ciepłych" słów. Sprawa niestety nie trafiła do sądu (moja rodzina jest w tym względzie strasznie niezaradna, od wymiaru sprawiedliwości stroni niczym stara recydywa), na szczęście Mengele niedługo później zakończył karierę medyka, ścigany ilością pozwów, jakiej nie powstydziłby się najznakomitszy sarmacki warchoł.

Wciąż mi się w głowie nie mieści, jakie bydle może z człowieka wyjść w obliczu możliwości "zarobienia" paru stówek więcej.

służba_zdrowia

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 559 (597)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…