Akcja dzieje się w hipermarkecie, gdzie są "zawsze niskie ceny". Nie ma tu płaczących dzieci, złych sprzedawców, a 3 dziewczyny na wolontariacie. Otóż ja i dwie koleżanki, uczestnicząc w Bankach Żywności, zbierałyśmy jedzenie dla biednych rodzin.
Ludzie, których spotkałyśmy, zapamiętam na długo, bo byli w większości WSPANIALI (dużymi literami, bo na rękach mogłabym ich nosić). Jedna Pani wydała na nas 100 złotych i oddała całe swoje zakupy. Dodatkowo pracownicy sklepu podnieśli mnie na duchu-zaoferowali herbatę i coś do jedzenia. Cud, miód i orzeszki.
Jednak przychodzi godzina 18-koniec naszej trzygodzinnej służby. Dwa wózki sklepowe stoją zapakowane po brzegi, a osoby odpowiedzialnej za transport brak. Dzwonimy do organizatorki przedsięwzięcia, gdy o 18:30 nikogo nie ma na horyzoncie. Moi rodzice czekają na mnie w aucie (zalety dojeżdżania), a koleżanek nie zostawię, bo trzeba się z plakietek i innych rozliczyć osobistym podpisem. Tak więc dzwonimy. Co się okazuje? Firma, która zaoferowała zebranie darów dla ubogich, odmówiła. Dlaczego? Ponieważ złapali lepszego klienta, który im zapłaci i dla akcji dzieciaków nie będą się poświęcać.
Szkoda tylko, że organizatorka dowiedziała się tego po telefonach od innych wolontariuszy, którzy również szukali auta, zbierającego jedzenie.
Ludzie, których spotkałyśmy, zapamiętam na długo, bo byli w większości WSPANIALI (dużymi literami, bo na rękach mogłabym ich nosić). Jedna Pani wydała na nas 100 złotych i oddała całe swoje zakupy. Dodatkowo pracownicy sklepu podnieśli mnie na duchu-zaoferowali herbatę i coś do jedzenia. Cud, miód i orzeszki.
Jednak przychodzi godzina 18-koniec naszej trzygodzinnej służby. Dwa wózki sklepowe stoją zapakowane po brzegi, a osoby odpowiedzialnej za transport brak. Dzwonimy do organizatorki przedsięwzięcia, gdy o 18:30 nikogo nie ma na horyzoncie. Moi rodzice czekają na mnie w aucie (zalety dojeżdżania), a koleżanek nie zostawię, bo trzeba się z plakietek i innych rozliczyć osobistym podpisem. Tak więc dzwonimy. Co się okazuje? Firma, która zaoferowała zebranie darów dla ubogich, odmówiła. Dlaczego? Ponieważ złapali lepszego klienta, który im zapłaci i dla akcji dzieciaków nie będą się poświęcać.
Szkoda tylko, że organizatorka dowiedziała się tego po telefonach od innych wolontariuszy, którzy również szukali auta, zbierającego jedzenie.
"Stonka" wolontariat przewozy
Ocena:
849
(907)
Komentarze