Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#44277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarzyło mi się że mój etatowy kierowca/przedstawiciel handlowy miał mieć operacje. Przesunęli mu termin czy coś z grudnia na początek listopada. Jak tylko o tym się dowiedziałem zaczęły się poszukiwania zmiennika. Który do końca roku pojeździ. Przecież nie zostawię terenu na pastwę konkurencji i do końca roku można jeszcze trochę zarobić.

Ogłoszenie brzmiało dość logicznie: "Potrzebny kierowca/przedstawiciel handlowy do końca roku. Od zaraz."

Zgłosiło się kilka osób, jednak niektórzy nie umieli czytać: umowa na pół roku czy rok? Na dwa miesiące? nie opłaca mi się.
Inni chyba lubili podkręcać CV: A do stycznia by się nie dało?
Osoby z wysokimi oczekiwaniami finansowymi: To ile na rękę, 3 czy 4 tysiaki?
Czy osoby, które nie miały prawa jazdy.

Wybrałem 3 kandydatów i przeprowadziłem z nimi rozmowę. Z tej trójki wybrałem jednego. Który zaakceptował moje warunki i co miesiąc przedłużanie umowy. Mówił że przynajmniej na święta zarobi. Przez pierwszy tydzień jeszcze jeździł z moim etatowym przedstawicielem, który pokazał mu cześć terenu i zapoznał z klientami. Od następnego tygodnia miał jeździć sam z nawigacją i spisanymi po drodze punktami przez etatowego kierowce. Pierwszy tydzień spoko, pojeździł pohandlował. Drugi już gorzej. Kilka faktur złapał. W trzecim... no działo się.

Nie staram się ingerować w prace swoich pracowników, ale zawsze zadzwonię zapytam jak idzie. Do niego dzwoniłem i pytałem. Zawsze słyszałem może być, chwila rozmowy muszę kończyć, bądź jestem u klienta, bądź szukam hotelu. Myślałem, że się chłopak stara. W poniedziałek w południe dostałem telefon, że muszę pojechać do banku jakaś wielce ważna sprawa, oczywiście w ich mniemaniu, sam już byłem w trasie więc umówiłem się na wtorek. Zjechałem jadę we wtorek do banku i patrzę że mignął mi mój samochód. W lusterko jak byk mój. Podjeżdżam patrze, a ów chłopak siedzi sobie z jakąś laska w lokalu i kawkę piją. Cóż, wkurzyłem się nie na żarty i wparowałem do lokalu. Zażądałem kluczyków dokumentów, nawigacji i telefonu. No wszystkiego co ode mnie otrzymał i nakazałem mu jutro być w biurze żeby komisyjnie rozwiązać umowę. Samochód odebrał mój znajomy, który zaprowadził go do "firmy".

Okazało się, że chłopak sumiennie pierwszy tydzień przejeździł, drugi tylko dwa dni, resztę przesiedział w hotelu, a jak się upewnił że samochód nie ma czujek czy jak niektórzy mówią radarów, olał sprawę. Miał zamiar pojechać na jeden dzień strzelić kilka faktur z rożnymi datami i wmawiać mi że słabo handel, bo koniec roku. Na dodatek dawałem kierowcy około 1000zł na 2 tankowania (zazwyczaj tyle idzie na tydzień) i na hotele plus 50zł na jedzenie w podróży, bułki, czy gdzieś zjedzenie zupy. Trochę sobie kasy przytulił. Do tego wydzwonił na telefonie tyle ile ja mam rachunki za 2-3 miesiące. Dobrze że poczekałem z przekazaniem wypłaty za 2 tygodnie do umówionego dziesiątego. Po odjęciu za telefon i za przytuloną kasę zarobił 12,11zł.

Teraz jeździ mój brat, który wziął zaległy urlop w pracy i pracuje dla mnie. Weź tu człowieku uwierz w ludzi.

Ludzie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 580 (624)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…