Układy, układziki, kolesiostwo... wszędzie w naszym pięknym kraju mnóstwo tego tałatajstwa, ale nigdzie nie widać tego bardziej, niż w małych miasteczkach. Na przykład takim, w którym dane było skromnemu autorowi przyjść na świat. Opowieść, o ironio, zasłyszana od znajomego radnego.
W związku z jakimiś administracyjnymi farmazonami miasto miało do sprzedania nowy kawałek gruntu. Działki duże, dobrze ulokowane i w ogóle atrakcyjne niezmiernie. Oczywiście jesteśmy cywilizowanym krajem, więc działki muszą zostać sprzedane przez licytację. To oczywiście piękna teoria, bo skoro tylko określona grupa wie o działkach, to kto dopilnuje tego, czy zgodnie z procedurą wystawiono publiczne obwieszczenie o licytacji?
Plan niezawodny, działał ponoć już wiele razy, lecz tym razem administracja nacięła się na Ostatniego Sprawiedliwego. Człowiek ten dowiedział się skądś o nadchodzącej sprzedaży gruntu, więc codziennie rano drałował do urzędu, sprawdzał tablicę ogłoszeń, a następnie szedł do odpowiedniej osoby i uprzejmie prosił o podpis pod oświadczeniem, że dnia tego i tego urząd nie wydał żadnego obwieszczenia odnośnie do otwartej licytacji gruntów.
W końcu konspiratorzy struchleli przed siłą sprawiedliwości... na swój konspiracyjny sposób. Któregoś dnia z kolei Ostatni Sprawiedliwy usłyszał od wzmiankowanego urzędasa coś w stylu: "Panie, daj pan już spokój, licytacja będzie dnia tego a tego, tylko nie mów pan nikomu więcej." A Sprawiedliwemu wówczas sprawiedliwość się skończyła, bo procedury procedurami, ale działkę chciałoby się mieć.
Morał z tego taki, że żaden układ nie jest tak straszny, by się nie dało w niego "na chama" wkręcić.
W związku z jakimiś administracyjnymi farmazonami miasto miało do sprzedania nowy kawałek gruntu. Działki duże, dobrze ulokowane i w ogóle atrakcyjne niezmiernie. Oczywiście jesteśmy cywilizowanym krajem, więc działki muszą zostać sprzedane przez licytację. To oczywiście piękna teoria, bo skoro tylko określona grupa wie o działkach, to kto dopilnuje tego, czy zgodnie z procedurą wystawiono publiczne obwieszczenie o licytacji?
Plan niezawodny, działał ponoć już wiele razy, lecz tym razem administracja nacięła się na Ostatniego Sprawiedliwego. Człowiek ten dowiedział się skądś o nadchodzącej sprzedaży gruntu, więc codziennie rano drałował do urzędu, sprawdzał tablicę ogłoszeń, a następnie szedł do odpowiedniej osoby i uprzejmie prosił o podpis pod oświadczeniem, że dnia tego i tego urząd nie wydał żadnego obwieszczenia odnośnie do otwartej licytacji gruntów.
W końcu konspiratorzy struchleli przed siłą sprawiedliwości... na swój konspiracyjny sposób. Któregoś dnia z kolei Ostatni Sprawiedliwy usłyszał od wzmiankowanego urzędasa coś w stylu: "Panie, daj pan już spokój, licytacja będzie dnia tego a tego, tylko nie mów pan nikomu więcej." A Sprawiedliwemu wówczas sprawiedliwość się skończyła, bo procedury procedurami, ale działkę chciałoby się mieć.
Morał z tego taki, że żaden układ nie jest tak straszny, by się nie dało w niego "na chama" wkręcić.
Miasteczko
Ocena:
541
(583)
Komentarze