Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#44666

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dla odmiany: zły piesek... niedobry... do budy!

Jakiś czas temu stałem sobie w korku na przedmieściu. Korek długi, toteż miałem czas przyjrzeć się okolicy i ludziom chodzącym za swoimi sprawami po chodniku. Okolica zabudowana jednorodzinnie, za każdym prawie ogrodzeniem, poszczekiwał jakiś pies. No właśnie... nie ZA każdym. Brama na jednej z posesji była otwarta, a w niej stały, groźnie szczerząc kły dwa pokaźnych rozmiarów owczarki, chyba niemieckie. Przyznam, groźnie to wyglądało. Co prawda, nie biegały po okolicy, tylko stały przed bramą i ujadały, ale wyraźnie było widać, że nikomu w pobliże nie pozwolą podejść.

Ludzie już kilkadziesiąt metrów wcześniej przechodzili w pośpiechu na drugą stronę ulicy, nie zważając na samochody. Widziałem nawet kilku stałych zapewne bywalców siłowni, postury takiej, że jedną ręką mogliby mnie podnieść razem z połową samochodu, nie przerywając przy tym picia piwa. Ci też się nie odważyli – jak tylko zobaczyli psy, zawrócili bez słowa.

Pomyślałem sobie wtedy coś o braku wyobraźni właściciela, ale żaden konstruktywny pomysł nie zdążył przyjść mi do głowy, bo na chodniku zmaterializowała się dość wiekowa i przygarbiona babuleńka. W jednej ręce dzierżyła niewielką siatkę z zakupami, a w drugiej trzymała laskę. Kuśtykała dość szybko w kierunku szczerzących się kłów jakby ich w ogóle nie widziała. Zamarłem.

Kiedy babcia przekroczyła umowną granicę terytorium, jeden z psów skierował się w jej stronę i głuchym warkotem dał do zrozumienia, że to nie najlepszy pomysł. Ta jednak szła dalej w zaparte, a ściślej mówiąc – wcześniej obranym kursem i najwyraźniej nie zamierzała go zmieniać.
Doszła już prawie do samego psa. Ten przysiadł z mordem w ślepiach...

W komiksach, rysownicy oddają ruch, rozmazując poruszające się obiekty. Właśnie tak pamiętam laseczkę pani babci. Uderzenie było tak szybkie, że prawie nie do zarejestrowania przez ludzkie oko. A skowyt tak głośny, że nawet silniki samochodów stojących w korku przycichły z wrażenia. Psy się zdematerializowały z perymetru chyba jeszcze szybciej, a babulka poczłapała dalej jakby nic się nie stało. Doszła do przejścia, a ja z szacunkiem (i dużą dozą troski o samochód, który nie jest odporny na ciosy drewnianą laską) ją przepuściłem.

Jeszcze długo potem nie mogłem dojść do siebie.

...

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 825 (929)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…