Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#45899

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od października jestem szczęśliwą studentką medycyny na Jednej z Uczelni (JzU). Dostałam się jednak w ostatniej chwili – w połowie września. Do tego czasu więc moje dokumenty spoczywały sobie spokojnie na kierunku awaryjnym na pewnej prestiżowej polskiej uczelni (PPU). Jako, że na JzU nie wymagano oryginałów, a miałam dość sporą drogę do pokonania na jeden i na drugi uniwersytet, pofatygowałam się z kserokopiami na wymarzony lekarski, o PPU odrobinę zapominając. Wiecie, jak jest – zaczęłam już żyć przyszłym spełnianiem marzeń, zaopatrywać się we wszystko, co na studia potrzebne, szukać stancji, co w tamtym terminie nie było już łatwym zadaniem. Warto również wspomnieć, że nie chciałam również zabierać dokumentów nim nie upewnię się, że jestem już zapisana na lekarski, nie dowierzałam w to na początku (ciągle obawiałam się, że zaraz zadzwonią raz jeszcze z informacją, że to pomyłka), a wyjazd 400 km pociągiem to nie jest coś, co się robi z minuty na minutę, zwłaszcza, że ja wówczas jeszcze trzymałam się maminej spódnicy i nigdzie sama nie jeździłam (poszłam do podstawówki w wieku 6 lat, w opisywanym momencie byłam świeżo po osiemnastce, a jako nastolatka faktycznie o nic sama nie musiałam się martwić). W efekcie rezygnację swoją, drogą e-mailową, przesłałam pod koniec września. I wówczas zaczęła się zabawa. Najpierw zostałam ostro „zjechana” przez panią z dziekanatu – w sumie rozumiem, blokowałam komuś miejsce. Przełknęłam. Jako, że wyjeżdżałam już do miasta, w którym mieści się JzU, zostawiłam mojej mamie upoważnienie do odebrania z PPU moich dokumentów. Mama wybrała się tam dwa dni później, aby usłyszeć, że…
No właśnie.
Że upoważnienie trzeciej osoby do odebrania z uczelni dokumentów jest ważne tylko wówczas, kiedy zostaje spisane na owej uczelni w obecności właśnie jej wysokości pani z dziekanatu. Czy ktoś może mi wyjaśnić, po co miałabym upoważniać moją mamę do odbierania moich dokumentów, stojąc sobie obok, popijając kawkę?

Ps. „Poproszono” mnie później (miałam już swoje dokumenty) również o przesłanie odręcznej, z oryginalnym podpisem, rezygnacji. Takiej w formie podania o skreślenie mnie z listy studentów. „Prośba” została napisana z caps lock’iem i kilkoma wykrzyknikami. Dla świętego spokoju to polecenie wypełniłam. Zastanawiam się do dziś, cóż zrobiliby mi, gdybym im tego nie wysłała? Nie daj Boże wyrzuciliby mnie ze studiów…

Ledwo rozpoczęła się moja przygoda ze studiami, a dziekanaty już nie przestają mnie zaskakiwać. Dziekanat JzU to już materiał na osobną (i pewnie niejedną) historię.

pewna Prestiżowa Polska Uczelnia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (30)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…