Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45993

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie mam w zwyczaju opowiadać aktualnych historii, ale ludzie, wczorajsza służba doprowadziła mnie do szału.
Ostatnio jest dość ślisko. Wiecie, padał deszcz, później przyszedł przymrozek, a na to wszystko jeszcze spadł lepki, wilgotny śnieg.
Nie chcę opowiadać tu o ludziach, co wzywali nas do stłuczeń po wywrotce na lodzie. No niech im będzie... Chociaż raz dojechaliśmy na miejsce, a kobiety już nie było (czyżby stwierdziła, że to jednak tylko siniak i poszła sobie w chol... znaczy, gdzieś tam?).

Ja rozumiem doskonale, że ludzie czekają po kilka miesięcy, a nawet lat, na operacje i inne zabiegi czy przyjęcia do szpitala... Ale czy to moja wina? Bo wiecie, samego wczorajszego dnia dostaliśmy cztery "nagłe" wezwania...

Dojeżdżamy do bólu w klatce piersiowej. Na miejscu okazuje się, że pani od dwóch miesięcy czeka na jakąś operację związaną z BARKIEM. Ma nadzieję, że jak zawieziemy ją karetką to przyjmą ją i operację będzie miała natychmiast! Pani najpierw przyznaje się, że kłamie, a kiedy widzi, że my w to nie wchodzimy zaczyna udawać. Po zbadaniu jej - wszystko ok. Straciliśmy 40 minut. Pani i jej siostra czy inna kuzynka grożą nam i wyzywają kiedy wychodzimy.

Pan złamał nogę. Nic dziwnego w taką pogodę. Ale na miejscu okazało się, że pan złamał ją miesiąc wcześniej... I nie poszedł do lekarza (!?) bo "po co". Ale zrosło się źle, więc zapisał się do ortopedy. Ale ortopeda przyjmie go dopiero we wrześniu czy jakimś podobnym terminie, więc pan wymyślił, że wezwie, że złamał to my go zawieziemy, przyjmą go na oddział i jutro będzie miał operacyjnie poprawiany zrost. TA DA! Ale nie. My nie bierzemy i nigdzie nie odwozimy, a takie czary na nasze szpitale nie działają. Pan wyszarpuje mi i rozsypuje całą "luźną" zawartość plecaka (tego takiego naszego medycznego), po czym depta po wszystkim po czym daje radę. Tym bardziej uznajemy, że coś z gościem nie tak i dopiero groźba wezwania odpowiednich służb i zapłaty za zniszczenia (nic nie zniszczył, ale to zadziałało) dały nam spokojnie opuścić jego mieszkanie. 55 minut w czarnej du...
W dodatku wychodzimy od gościa, a już czekają na nas przy wypadku kolejnego mądrego, który nie uznaje ani wymiany opon ani przestrzegania prędkości (serio, 90 km/h na terenie zabudowanym i łysych oponach...?). W dodatku koleś rozbił się tuż koło drogówki, więc można powiedzieć, że policja była wyjątkowo pierwsza. :)

Trzecie wezwanie tego typu dnia wczorajszego na szczęście nie zajęło nam tyle. Od progu pani poinformowała nas o co jej chodzi. Odmówiliśmy jej, więc pozwoliła nam wyjść po kilku minutach rozmowy. Starsza pani czeka na wymianę stawu biodrowego do... 2015 roku. Jeszcze trochę...

Córka po operacji jest, źle się czuje i takie tam. Jedziemy. Na miejscu owszem, córka po operacji kolana (choć przyznam, że z relacji dyspo wychodziło na to, że to nie operacja ortopedyczna), ale wcale źle się nie czuje. Tylko nie może dostać się na rehabilitację. W szpitalu na oddział przyjmą ją w lipcu, a w przychodni rehabilitacyjnej (z dopiskiem reh pilna) dopiero na początku marca. Polecamy jej wykupić prywatnie, bo co mamy niby zrobić? Tłumaczymy, że trzeba uniknąć poważnego przykurczu i w ogóle rozpływamy się nad tematem, że chodzi o sprawność kończyny, że im później tym ciężej. Nie! Mamy ją wziąć i przyjąć na oddział. Nie dotarło do samego naszego wyjścia, że my na żaden oddział nikogo przyjąć nie możemy, bo my nie od tego.

Generalnie rozumiem, że ludzie czekają na pilne operacje po pół roku, czasem rok... Ale przecież to nie moja wina. Wiem, że skoro czekają na coś takiego to jest powód, który obniża im komfort życia. Ale ludzie, karetka jest po to, żeby wzywać nas do NAGŁYCH ZAGROŻEŃ ŻYCIA. Jesteśmy ratownikami, nie mamy bloku operacyjnego w karetce... Nie mamy też takiej władzy żeby kilka razy dzienne stawiać szpital do pionu i organizować dla pacjentów zabiegi... Wzywanie nas, grożenie nam, niszczenie nam czegokolwiek nic Wam nie pomoże. Jesteśmy wobec tego tak samo bezradni jak i Wy. Jest ślisko, jak Wy nam podacie "ból w klatce piersiowej" to staramy się jechać możliwie najszybciej. Zrozumcie, że my nie jesteśmy nieśmiertelni i jak taki ambulans wpadnie w poślizg, to nie dostaniemy drugiego życia... A jak dojeżdżamy na miejsce, a ktoś z Was wzywa nas do takiej durnoty lub dlatego, że ma operację za X miesięcy i my mamy to przyspieszyć (JAK?) to załamujemy ręce.

Praca praca

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 916 (1010)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…