Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47114

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wypadek przy pracach remontowych. Pan przycinał jakieś belki, piłą mu się omsknęła i przeciął sobie rękę mniej więcej w połowie przedramienia. Głęboko, naczynia uszkodzone. Na szczęście znaleźli się przytomni ludzie, rękę obwiązali jakąś w miarę czystą szmatą. Krwawienie nie ustawało, więc zawiązali ramię zwykłym, cienkim sznurkiem. Krótko później przyjechaliśmy.

I nagle przytomni ludzie przestali być przytomni.

Wydawało mi się oczywiste, że muszę ranę odpakować, zerknąć jak to wygląda, ocenić utratę krwi (bo od tego zależy moje dalsze postępowanie, między innymi to na jaki oddział pojedziemy). Tymczasem w momencie kiedy zaczęłam odwijać szmatę podniósł się straszny krzyk. Że nie można, że się wykrwawi, że zakażenie... Jak się okazało, było to dopiero preludium do wrzasku towarzyszącemu ściąganiu sznurka z ramienia.

Dygresja: Sznurek musieliśmy ściągnąć, bo po pierwsze, nie spełnia swojej roli - tak cienki sznurek musiałby być bardzo mocno zawiązany, żeby zatamować tętnicę. BARDZO mocno. Właściwie nie do zawiązania ot tak. Założony chociaż ciut luźniej działa odwrotnie - zaciska żyły, więc krew dopływa, ale nie ma jak odpłynąć = większe krwawienie i niepotrzebny ból. Po drugie w jego miejsce chcieliśmy założyć porządny mankiet do zaciśnięcia naczyń. Koniec dygresji.

W momencie kiedy ratownik zabrał się za nożyczki jakiś typ podszedł do niego i zaczął go szarpać! Bo nie wolno! Tylko lekarz może ściągać opaskę uciskową! Na moje wtrącenie, że ja jestem lekarzem i jak najbardziej mogę ciąć dowolne sznurki, bo opaską tego nie nazwę, pan poinformował mnie, że jestem głupia, nie znam się i tylko w szpitalu można. I w ogóle on na nas doniesie, on ma szwagra w sądzie! On nie da zrobić krzywdy! Z tyłu jakieś pomruki aprobaty... Zaczęło się robić nieciekawie...

W tej sytuacji pozostało nam uciec (prawie, że dosłownie) do karetki, zamknąć się w środku i zrobić swoje przy towarzyszącym łomotaniu w drzwi. I wezwać policję, bo panowie nie pozwolili nam odjechać - jeden z krewkich kumpli stanął przed karetką. Absurd sytuacji zaczął mnie przerastać - wezwanie poważne, facet leje krwią, a świadkowie przeszkadzają jak mogą, nie pozwalają tamować, nie pozwalają jechać do szpitala...

W końcu policja przyjechała,jeden radiowóz, chwilę później drugi i wreszcie udało nam się wyjechać. Pacjent oddany, zabieg jeszcze tego samego dnia. Happy end.

Za to ja kilka tygodni później dostałam wezwanie do prokuratury - jako świadek w dochodzeniu o pobicie funkcjonariuszy policji :)

erka

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1274 (1310)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…