Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#47355

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ładnych parę lat temu miałam "wspaniałą" wychowawczynię i nauczycielkę, nazwijmy ją Panią X. Oto kilka przykładów:

- Przeprowadzanie niemal 30-osobowej grupy na czerwonym świetle ("bo przecież i tak nic nie jedzie") lub w miejscu niedozwolonym - np. tuż przed zakrętem lub rondem.

- Palenie papierosów na wycieczkach szkolnych w obecności uczniów (tutaj muszę dodać - mnie osobiście jakoś niespecjalnie to zdemoralizowało, w końcu codziennie można zobaczyć palące osoby na ulicy i jakoś nikt się z tego powodu nie oburza, ale bądź co bądź zachowanie nieadekwatne do dzierżonej funkcji. Wiadomo, że młodzież w gimnazjum lubi potem powtarzać takie rzeczy, a od uczniów do dyrekcji droga krótka. Na miejscu nauczycielki zwyczajnie obawiałabym się konsekwencji).

- Była raz pewna wycieczka. Do muzeum. Okazało się tylko, że w poniedziałki zamknięte. A okazało się, kiedy już byliśmy na miejscu.

- Następna wycieczka: Warszawa. Kolega - z natury dość nieogarnięty - zgubił się podczas wycieczki. I tym razem skończyło się z udziałem policji, gdyż Pani X po pół godzinie panicznego poszukiwania (z udziałem klasy, rzecz jasna) zaginionego ucznia była zmuszona powiadomić odpowiednie służby. Na szczęście chłopak się znalazł. Cały i zdrowy. Pospacerował sobie tylko trochę po mieście z słuchawkami w uszach.

- Od początku krążyły plotki, że Pani X ma problemy z alkoholem. Ale wiadomo, że plotki plotkami, nie w każde wierzyć trzeba. Szczególnie w szkole uczniowie podłapują takie "głupotki" i opowiadają sobie wzajemnie aby jakoś tą szkolną rutynę podkoloryzować. Przekonałam się jednak, że nie są to opowieści wyssane z palca, kiedy któregoś dnia podeszłam do Pani X zapytać o ocenę. Aż się cofnęłam, bo wręcz zionęło od niej "wczorajszą" imprezką. Uroku dodała jeszcze czerwona, lekko zapuchnięta twarz.
Potem sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkakrotnie, ale nie doniosłam ani rodzicom ani dyrekcji. Z perspektywy czasu patrzę na to inaczej: teraz poszłabym od razu.

- Ubiór i styl Pani X też pozostawiał wiele do życzenia. Krótkie, krzykliwe spódniczki, wyzywające kozaczki na wysokim obcasie, bluzki z dekoltem. Śmiała się z niej cała szkoła.

- Poziom nauczania na jej lekcjach też nie był zabójczy. Uczyła polskiego i z ręką na sercu mogę przyznać, że po trzech latach większość z uczniów cofnęła się jeszcze niżej niż sięga 6 klasa podstawówki. Przykład: Pani X musiała sprawdzać znaczenie słowa "represja" w słowniku, kiedy któraś z koleżanek zapytała co to znaczy. Naprawdę nie wiem, kto wypuścił ją z uczelni z dyplomem...
Mnie uratowało tylko zamiłowanie do książek i wymagające kreatywności forum RPG (które do dziś wspominam z uśmiechem. Zadziwiające, jak internet potrafi rozwinąć zdolności polonistyczne).

Na koniec:
Moja klasa napisała petycję o zmianę wychowawcy i nauczyciela, ale całe przedsięwzięcie nie doszło do skutku. Jak słyszałam - Pani X obiecywała poprawę, błagała o drugą szansę i tak dalej... Wszystko to zdało się oczywiście na nic, a po jej gorących i dobrze rokujących zapewnieniach "mądre" mamy z trójki klasowej petycję podarły i więcej nikt do tematu nie wracał. Nauczycielka starała się przed dwa, może trzy tygodnie, a potem wróciła do swojego starego trybu pracy.

A co jest najbardziej piekielne w tej historii? Mimo upływu kilku lat Pani X pracuje w szkole do dziś. I, z tego co mi wiadomo, niewiele się zmieniła. Nie mam pojęcia, dlaczego dyrekcja nie reaguje na takie zachowanie.
Jedno wiem na pewno: swojego brata posłać tam nie dam.

Szkoła

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 62 (200)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…