Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#47595

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój koń gryzie.
Generalnie jest narwaną bestią.Wiszą tabliczki informujące na boksie? Ano, wiszą. Ale chyba tylko dla ozdoby.
Siedziałam sobie pod stajnią, gdy nagle zobaczyłam wybitnie otyłego, wytapetowanego Armagedona w zwiewnych, kwiecistych szatach, z dziećmi do kompletu.
No i włącza się czerwona lampka. Z takiej gromadki nic dobrego nigdy nie wynika.

Gdy tylko wycieczka znika w podwojach stajni, słychać komentarze. Donośne. " Że śmierdzi. Że konie brudne. Że "Andżelusiu, proszę, nie dotykaj, będziesz brudna..." . Przy tym zdaniu nieco mi ulżyło, ale...

Armagedon stanął przy jednym z boksów.

I był to boks- jak można się domyśleć- mojego konia. Wydałam z siebie cichy, zbolały jęk i ruszyłam do ataku.
-Proszę nie dotykać!- krzyknęłam, gdy pulchne paluszki już, już zbliżały się do chrap zwierzęcia.
-Dlaczego?- oburzył się Armagedon- Przecież koń jest publiczny!

Po tym zdaniu opadło mi wszystko, co kobiecinie wieku młodego może opaść. Bez zbędnych słów stanowczo wskazałam na jedną z wielu tabliczek, z tym, że ta akurat wisiała na drzwiach i była niebywale dobrze widoczna.

„Konie Prywatne- wstęp bez zgody właściciela wzbroniony”

Dama prychnęła tylko donośnie, i znów wyciągnęła łapsko. Zbladłam- Armagedon wyglądał na kogoś, kto lubi sale sądowe- a nie uśmiechało mi się bieganie po klimatyzowanych sądach, mimo wysokich temperatur i pewnej wygranej. Stanęłam więc dzielnie między kobietą i koniem.
-Jeździć go będę!- wydukałam mało gramatycznie, wchodząc do boksu i starając się jak najszybciej wyszczotkować ogiera, odwracając tym samym jego uwagę. W końcu zdecydowałam się zostawić Matkę Polkę z córką przed boksem. Szybkim truchtem ruszyłam do siodlarni, upominając w tym czasie synalka Armagedonu, usilnie próbującego pomacać przez kraty niezbyt zadowolonego kucyka.
Już, już, zdejmowałam uzdę z wieszaka....
Wrzask, pisk, przekleństwa na całą stajnę. Zamarłam w pół ruchu.
-I stało się co miało się stać... - zanuciłam pod nosem balladę Jaskra, przewiesiłam sobie ogłowię przez ramię i ruszyłam w drogę powrotną.
Armagedon trzymał się za nadgarstek i już miał pozwać i wyzwać Pannę...
-Mówiłam, żeby paluchów nie tkać. Niechno Pani pokaże.
- A co TY możesz, ździro, do sądu CIĘ podam, konia ze wścieklizną ma!- okazało się przy okazji, że może machać rękami, a ugryzienie tylko lekko się zaczerwieniło.
-Ręka PANI nie odpadnie. - wzruszyłam tylko ramionami, otworzyłam boks przy okazji znacząco pukając w czerwoną tabliczkę informującą jednoznacznie, że ogier i że gryzie, założyłam zwierzęciu ogłowie i wyszłam ze stajni, prowadząc konia ze wścieklizną za sobą. Armagedon został w tyle, dysząc, dymiąc i pocąc się jak parówóz.

Od tej pory w stajni funkcjonuje przysłowie "upartych konie gryzą" a ja na pozew czekam do dziś.

stajnia

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (278)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…