Właśnie wróciłem z Biedronki. Sklep jest jakieś 300 metrów od domu, samo centrum miasta, więc raczej nic nie powinno się stać. Ale jednak...
Idę, kupuję, wracam: w jednej ręce zgrzewka wody, w drugiej reklamówka z 5 zupkami chińskimi (oszałamiające 65 groszy za jedną). Nagle od tyłu podbiega do mnie chłopak, 12-13 lat, wyrywa reklamówkę i odbiega.
Co robić, biec za nim nie będę, bo 9 litrów wody w drugiej ręce, z takim ciężarem go nie dogonię, a zostawiać też nie będę.
Odbiegł z 30 metrów, zabrał 3 z nich, rzucił pozostałe i zniknął w którejś z uliczek.
Wartość łupu: 1,95 zł.
Czy w tym kraju jest aż tak źle?
Idę, kupuję, wracam: w jednej ręce zgrzewka wody, w drugiej reklamówka z 5 zupkami chińskimi (oszałamiające 65 groszy za jedną). Nagle od tyłu podbiega do mnie chłopak, 12-13 lat, wyrywa reklamówkę i odbiega.
Co robić, biec za nim nie będę, bo 9 litrów wody w drugiej ręce, z takim ciężarem go nie dogonię, a zostawiać też nie będę.
Odbiegł z 30 metrów, zabrał 3 z nich, rzucił pozostałe i zniknął w którejś z uliczek.
Wartość łupu: 1,95 zł.
Czy w tym kraju jest aż tak źle?
Najbliższa dzielnica
Ocena:
695
(773)
Komentarze