Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#49096

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o służbie zdrowia... Zawsze uważałam, że ludzie piszący w jakim to fatalnym stanie jest nasza służba zdrowia mają chyba zbyt wydumane oczekiwania, ponieważ nigdy nie uświadczyłam żadnej drastycznie piekielnej sytuacji. Jednak to czego świadkiem była dzisiaj wprawiło mnie w niemałe zakłopotanie. Może zatem jakiś pracownik służby zdrowia wyjaśni wszem i wobec po kiego diabła zaczęto praktykować coś takiego. Mianowicie, raz na określony czas (bodajże 3 lata) każdej kobiecie przysługuje bezpłatne badanie cytologiczne. W razie potrzeby oczywiście wykonuje się częściej. Ja również miałam wykonywane takie badanie nie raz i nie dwa i wynik badania był zawsze dostępny w rejestracji przychodni. Z tego, co również pamiętam o bardzo złych wynikach pacjentka była informowana telefonicznie. Wynik takiego badania nie jest super trudny do interpretacji, każda kobieta powinna wiedzieć kiedy wynik wskazuje na jakieś zagrożenie i z ewentualnymi wątpliwościami udać się do ginekologa. Podobnie było również ze wszystkimi innymi wynikami od wszystkich lekarzy specjalistów, zawsze należało odebrać je z rejestracji. Dlatego jakież wielkie było moje zdziwienie, gdy pacjentce stojącej przede mną odmówiono wydania wyników cytologii informując, że wyniki są w jej karcie i jedyny dostęp do nich może uzyskać zapisując się na najbliższy temin do ginekologa, który na to badanie ją skierował na - uwaga - 26 czerwca! I teraz wytłumaczcie mi taką rzecz. Jakim prawem odmawia się dostepu do moich własnych wyników badań, i jakim prawem zmusza się pacjenta do pójścia z tymi wynikami do konkretnego lekarza? Po co zajmować sławetny numerek na człowieka, który zakładając, że badania wynokuje regularnie, nie jest w żadnej grupie ryzyka, zamiast na to miejsce zarejestrować pacjenta pilnie potrzebującego? Po to, żeby wejść do gabinetu i dowiedzieć się, że wszystko ok, następny proszę? Ale limit na przyjęcia oczywiście jest prawda? I przychodnia kasę za tą wizytę dostanie, no nie? Na każdym wyniku badań są widełki, jeśli się w nich grubo nie mieścimy oznacza, że jest wymagana wizyta natychmiastowa, czyż nie? I zakładając, że wykonałam podstawowe badania i wynik wskazuje na np. białaczkę lub w przypadku cytologii na raka szyjki macicy mam czekać 2 miesiące na wizytę? Przez chwilę myślałam, że to być może forma profilaktyki, zmuszą się pacjenta do pójścia do lekarza po interpretację wyników, ale nie. Nie wiem jak to nazwać. Za 2 miesiące wspomniana kobieta może się dowiedzieć, że niestety, ale gdyby przyszła 2 miesiące temu może miałaby większe szanse. Paranoja jak dla mnie!

słuzba_zdrowia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (182)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…