Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W ostatnim czasie w naszej firmie grupa speców od marketingu wpadła na tak genialny pomysł na mega promocję, że do tej pory nie możemy wyjść z podziwu. Ich pomysłowość jak widać nie zna granic, a inteligencja i wizje przyszłości jakie tworzą w swoich głowach powalają na kolana. Ze śmiechu.

Cóż to za genialny pomysł zawładnął ich umysłami tym razem?

Każdy klient, który zrobi u nas zakupy za minimum 100 zł, otrzyma od kasjerki kupon uprawniający do odbioru darmowego biletu wstępu do największych parków rozrywki. W Niemczech. Każdy kasjer ma obowiązek nabić taki kupon na kasie w czasie transakcji, więc jest on widoczny na paragonie. Przełożeni sprawdzają, czy każdy pracownik sumiennie zachęca do owej promocji i czy każdy klient, który wybulił u nas setkę, wynosi ten karteluszek w objęciach, pełen euforii i wdzięczności.
Promocja trwa dopiero kilka dni ale kasjerki już zdążyły zjeść większość swoich nerwów i nasłuchać się za wszystkie czasy, jacy to jesteśmy bezczelni, nienormalni i jakie mamy spaczone poczucie humoru. Oto kilka historii:

1.
-Do zapłaty 101,39. Dodatkowo otrzymuje pan od nas kuponik rabatowy.
-Jaki to rabat? - Klienci uwielbiają słowo "rabacik".
-Dzięki temu kuponikowi może pan wejść za darmo do jednego z największych parków rozrywki na świecie.
-Tak? To fajnie, ale wie pani... to pewnie do Warszawy trzeba jechać?
-Nie... do Niemiec - odpowiada kasjerka uśmiechając się grzecznie.
-Że gdzie?! - wytrzeszcza oczka klient.
-Do Niemiec.
-Wy sobie, kurka wodna, jakieś jaja robicie? Weźmie pani ode mnie ten bzdurny kuponik. Nie mam pieca, nie mam po co go do domu targać.

2.
Kasjerka daje kuponik klientowi z nadzieją, że weźmie odruchowo razem z paragonem i nie będzie pytał o szczegóły tej "kochanej" promocji. Niestety, klient należał do bardziej spostrzegawczej części populacji i dojrzał podejrzaną pozycję na paragonie. Oczywiście nie omieszkał zapytać kasjerki "co za bzdurę ona mu nabiła".
Dziewczę zaczyna wszystko tłumaczyć. Po wymienieniu kraju, w którym można odebrać bilet, klient przerywa pełne niedowierzania milczenie i pyta:
-Rozumiem, że sponsorujecie też wycieczkę w obie strony? Jak pani uważa, ilu z waszych klientów może sobie pozwolić na takie wakacje? Ile z tych biletów zostanie odebranych? Jeden? Dwa? Panią stać na takie dyrdymały?
-Coś panu powiem... jeśli jeszcze kilkanaście razy będę musiała wysłuchać w jak idiotycznej firmie pracuję, to może mi pan uwierzyć - wykupię bilet do Niemiec. I proszę nie pytać, dlaczego tylko w jedną stronę.

3.
Przy kasie stoi staruszka, na oko ma jakieś 80 krzyżyków na karku. Robiła spore zakupy, z którymi na bank nie dałaby sobie rady, gdyby nie pomoc kogoś z rodziny. Krzątał się koło niej jakiś osobnik płci męskiej, tak zajęty rozmową przez komórkę, że realność tego świata pozostawała daleko poza jego świadomością. Kasjerka, nie mając innego wyjścia, podaje kuponik staruszce i zaczyna jej tłumaczyć warunki promocji. Dodam, że nie na siłę, kobieta sama o to poprosiła. Między kobietami nawiązuje się rozmowa i nagle szum kolejek przerywa głośny śmiech:
-Ha ha ha ha ha... - starsza pani aż zwija się ze śmiechu - to mówi pani, że sponsorujecie mi darmowe wejście do Legolandu? Ha ha ha ha... w moim wieku... Legoland... ha ha ha... Stasiek trzymaj mnie, bo nie mogę... o Boże zawału dostanę zaraz i szczękę zgubię ze śmiechu... oj, dziewczyno, dawno się tak nie uśmiałam, jesteście genialni. To najlepszy żart na Prima Aprilis jaki usłyszałam, odkąd żyję...

My też wolelibyśmy, by to był tylko żart ze strony naszych przełożonych. Do wydania mamy jeszcze kilka tysięcy takich kuponów. Poprawimy humor jeszcze kilku tysiącom naszych klientów. Lub im podniesiemy ciśnienie. Oczywiście, dla dobra ich zdrowia.

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 793 (881)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…