Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49668

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam w pracy kolegę, który jest wielkim żartownisiem.
Kolega ten ma tendencję do odbierania telefonów w bardzo specyficzny sposób. Jego standardowe teksty to:
- Zarządzanie światem, Bóg przy telefonie. Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, na cuda trzeba czekać do dwóch tygodni. W czym mogę pomóc?
Albo:
- Zarządzanie piekłem, Diabeł przy telefonie. W czym mogę zaszkodzić?
Wszystko ładnie i cacy, jeśli odbiera tak swoje prywatne telefony, ale któregoś pięknego dnia...

Nastał u nas sezon grypowy. Padaliśmy jak muchy po Muchozolu. Co dzień było nas mniej, a zielone świstki druków L-4 zasypały dział Personalny. Mnie niestety żadna cholera wziąć nie chciała, żaden wirus nie chciał się na mnie połakomić, więc przychodziłam grzecznie do pracy i tyrałam za pięć osób na raz.

Wpadłam na genialny pomysł, że wezmę sobie do pomocy Stasia Żartownisia. Jest na tyle obeznany w tematyce mojego działu, że radzi sobie bez problemu z podstawowymi obowiązkami. Jego rola, między innymi, miała polegać na odbieraniu telefonów, które na Punkcie Obsługi są bardzo liczne. Co chwilę dzwonią pracownicy prosząc o pomoc, na przemian z klientami, pragnącymi zasięgnąć informacji. Co ważne - dzwonek telefonu połączeń wewnętrznych tylko nieznacznie różni się od tych pochodzących z zewnątrz. Miałam na uwadze, że Stasiowe niewprawione ucho może mieć problem z ich odróżnieniem, więc w miarę możliwości starałam się alarmować go, rzucając hasła: "klient" i "sklep". Kilka razy nie zdążyłam. Stasiowe nadgorliwe łapki podnosiły słuchawkę zanim zdążył przebrzmieć pierwszy dźwięk melodyjki...

Sytuacja I:
- Zarządzanie piekłem, Diabeł przy telefonie (...).
Klient chichocząc:
- O proszę, w końcu ktoś na poziomie. Ja w sprawie reklamacji...


Sytuacja II:
- Zarządzanie światem, Bóg przy telefonie (...).
Dyrektor po chwili ciszy:
- Ej, a to nie powinien być mój tekst?
Jeszcze nigdy nie widziałam tak czerwonego Stasia. Od cebulek włosów po kołnierzyk koszuli.

Jeszcze dwa razy Staś zastosował swój żarcik i dwa razy klienci natychmiast odkładali słuchawkę. Oczywiście nie omieszkał pochwalić się swoimi sukcesami w roli firmowej sekretarki.
Chyba cierpię na brak poczucia humoru, bo jakoś nie do śmiechu mi było po zasłyszanych rewelacjach. Do pracowników może mówić co chce, ale klienci... Wiem z doświadczenia, że klientom do oburzenia się niewiele trzeba. Już oczami wyobraźni widziałam lawinę skarg klientowskich spadającą prosto na moją biedną głowę. A podobno jesteśmy poważną firmą.

I tak Staś dostał tego dnia bana na telefon. I wylądował w czyśćcu. To znaczy na kasach. Precz z oczu siło nieczysta.
Trzy godziny później dzwoni telefon. Odbieram:
- Dzień dobry, firma XYZ, w czym mogę pomóc?
- Yyyy... A Diabeł gdzie się podział?
- Resocjalizację w czyśćcu przechodzi - odparłam z pełną powagą. No co? Głupota bywa zaraźliwa.
- To pani go zawoła, bo on z tą moją reklamacją całkiem dobrze kombinował.

I jak tu się gniewać na Stasia?

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1122 (1214)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…