Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49703

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Staś Żartowniś.
Mam w pracy kolegę, który jest strasznym żartownisiem. Od jakiegoś czasu często pomaga mi na Punkcie Obsługi Klienta.

Pewnego dnia zapchały się toalety dla klientów. Toalety te są umiejscowione zaraz obok POK-u, więc co chwilę podchodził ktoś z klientów z zapytaniem co się dzieje i kiedy naprawimy usterkę. Staś wziął na siebie rolę informatora w tej kwestii.
Podchodzi do POK-u mężczyzna z małym dzieckiem.
- Ja przepraszam, za ile będzie otwarta ubikacja?
- Właśnie usuwamy usterkę, postaramy się to zrobić jak najszybciej - zapewnia Staś.
- A to "jak najszybciej" to ile może potrwać? Bo synkowi bardzo chce się siusiu - klient patrzy na Stasia z błaganiem w oczach. Staś to bardzo wrażliwa dusza i strasznie lubi dzieci, więc jego zwoje mózgowe zaczynają dymić i iskrzyć w poszukiwaniu rozwiązania. I takowe się znalazło.
- Ja coś panu podpowiem - szepcze konspiracyjnie Staś - na parkingu rośnie takie duże drzewo otoczone kilkoma krzaczkami. Pan tam przejdzie z dzieckiem.
- A ochrona? A Straż Miejska i mandaty? - powątpiewa mężczyzna.
- Pan się o nic nie boi, ochronę biorę na siebie a mandatu pan nie dostanie. Gdzieś czytałem, że dziecko do iluś tam lat można bez problemu "wysadzać" na dworze, nawet w miejscu publicznym. Przecież taki maluch nie kontroluje jeszcze pęcherza jak dorosły.
Tatuś pokiwał głowę, zgadzając się w pełni ze Stasiem i oddalił w poszukiwaniu Drzewka Szczęścia. A za nim dwie mamusie ze swoimi latoroślami, które bezwstydnie podsłuchiwały całą rozmowę.

W ten sposób Staś otworzył publiczną toaletę na naszym parkingu. Zajęło mu to dosłownie kilka minut. Gdyby mi o tym doniesiono trochę później (akurat byłam w trakcie przygotowywania raportów na drugim końcu sklepu), to drzewko pewnie by zaczęło przeprowadzać akcję ewakuacyjną z naszego parkingu. A szkoda, bo jedno jedyne mamy.

Wpadłam na Pok niczym Anioł Zemsty (no dobra, Casandra, nie pochlebiaj sobie), z rozwianym włosem i pianą na ustach. Już miałam zacząć się ostro piłować, już miałam skracać Stasia o głowę... i co widzę? Staś i jeden z ochroniarzy pokładają się ze śmiechu, dosłownie zwijają się w spazmach niepohamowanego chichotu. Staś widząc moją minę profilaktycznie zwiał, usprawiedliwiając się nagłym wezwaniem na kasy a ochroniarz po kilku głębszych wdechach dla uspokojenia uraczył mnie takim monologiem:

Patent Żartownisia okazał się strzałem w dziesiątkę. Powinnam go okrzyknąć bohaterem, bo uchronił sklep przed kałużami moczu i stadem niezadowolonych klientów. W szczególności dzieci. Jestem zła i niedobra, bo nie rozumiem powagi sytuacji. Do Stasia co chwila zgłaszał się jakiś klient stojący w pozie sugerującej rychłe popuszczenie i Żartowniś ratował kogo tylko mógł. Wyglądało to tak:

Podchodzi klient, pyta o toaletę i słyszy, że nieczynne do odwołania, ale jeśli klient jest z dzieckiem i to temu dziecku puszczają zaworki, to on radzi udanie się pod Drzewko Szczęścia. I tak w kółko. Po jakimś czasie, już nawet nie pytał po co klient podchodzi do lady, tylko z góry informował, że jak pan/pani w sprawie toalety, to nie działa jeszcze, szybko nie zadziała, ale z dziećmi to pod drzewko można.

Po jakimś czasie podchodzi następny klient. Nie zdążył nawet ust otworzyć, gdy Staś uraczył go informacją:
- Dzień dobry, toalety nieczynne do odwołania, ale jeśli to nie pan, tylko dziecko chce siusiu to na parkingu jest drzewko i tam można bez problemu.
Klient w pierwszej chwili zamarł. Potem ironicznie się uśmiechnął i zapytał:
- Każdy kto przychodzi po fakturę musi skorzystać z drzewka, czy można to jakoś ominąć? Bo widzi pan, jakoś nie mam parcia na pęcherz. Ale dziękuję za troskę.

To nauczyło Żartownisia pytać w jakiej sprawie klient
przychodzi.

W pewnym momencie podchodzi klient i pyta o toaletę. Na to Staś:
- Jak ma pan dziecko, to na parkingu jest drzewko. Można skorzystać.
- Mam dziecko, ale w domu, to też się liczy? - zapytał z nadzieją klient stojąc w specyficznej pozie. Staś i ochroniarz dostali ataku śmiechu maskowanego imitacją kaszlu. Cały cyrk ukróciło moje najście. Nie miałam czasu by dobrać się do Stasiowej skóry, bo musiałam stanąć na rzęsach by usunięto awarię w trybie natychmiastowym.

Przy okazji odkryłam, że nasz Żartowniś jest człowiekiem w czepku urodzonym. Godzinę po tym, gdy otwarto toalety zjawił się u nas z niezapowiedzianą wizytą Kierownik Regionalny z całą świtą. Gdyby zjawił się wcześniej i zobaczył co się dzieje na parkingu, to pewnie zawiślibyśmy wszyscy za ja*ja i inne organy miękkie. Ja kiedyś przez tego Stasia osiwieję...

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 413 (585)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…