Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49741

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziabnął mnie kleszcz. Wyrwałam nieoczekiwanego współlokatora w całości i na tym historia powinna się zakończyć, ale miejsce ukąszenia zaczerwieniło się znacznie. Wybrałam się do lekarza w przychodni akademickiej.
Rozmowa po wejściu:
L - lekarz

Ja: Dzień dobry, przychodzę z nietypowym problemem, ugryzł mnie kleszcz, wyrwałam go w całości i przemyłam to miejsce wodą utlenioną, nawet nie zdążył napić się krwi, ale ukąszenie zaczerwieniło się dość mocno.
L: I co ja mam z tym zrobić?

Powiem szczerze - zamurowało mnie.

L: Pani pokaże ugryzienie.

Tutaj podwinęłam nogawkę, lekarka ledwie zerknęła na ślad po kleszczu i rumień dookoła niego.

L: A to na pewno kleszcz był?
Ja: Tak, na pewno.
L: Nie komar?
Ja: Nie. Na pewno kleszcz.
L: Wyrwany w całości?
Ja: Tak, w całości.
L: A to tak ma być, jak panią komar ugryzie, to też czerwone jest.

I dalsza rozmowa w podobnym tonie.
Na odchodne dowiedziałam się też, że marnuję jej czas, bo czekają pacjenci w poważniejszym stanie, a ja tylko blokuję kolejkę z byle pierdołą. Pomińmy już to, że w kolejce do rejestracji (przyszłam naprawdę wcześnie) odstałam ponad godzinę i do tego musiałam prosić się o to, by jakiś lekarz w ogóle mnie przyjął z takim problemem, bo wszyscy mieli już komplet.

Efekt? Lekarka kazała mi robić sobie okłady z rumianku. Lekarza odwiedziłam w środę, na dzień dzisiejszy rumień jest powiększony jeszcze bardziej, do tego miejsce ukąszenia jest wręcz gorące, kiedy reszta skóry ma normalną temperaturę.
Podobno w najlepszym wypadku skończy się na antybiotykach. Oby.

Akademicka Przychodnia Lekarska

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 475 (577)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…