Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50205

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracowałem na ochronie.
Nie raz i nie dwa stałem na różnej maści sklepach odzieżowych. Uważam je za piekło w ziemskim wydaniu, stworzone by pognębić plemię ochroniarzy, taka nasza własna wersja pierwszej części „Boskiej Komedii”. Kiedyś jednak przekonałem się, że nie tylko dla nas są to przeklęte miejsca.

Odwiedziła nas kiedyś rodzina, małżeństwo z synem z niższych klas podstawówki i dziadkiem, człowiekiem wyglądającym jak kielich z rżniętego szkła. Nie żartuję, wydawał się tak lichy i delikatny, że zapewne rozsypałby się przy mocniejszym wietrze. Cała rodzina przystanęła przy wejściu, gdzie stałem, i rozpoczęła się narada.
- Garnitur. - powiedziała mama.
- A może sweter wystarczy? - odparł tata.
- Do prawnika garnitur lepszy...
- Ja tam myślę, że sweter bardziej... użyteczny. Na dłużej starczy.
- Grześ - zwróciła się mama do syna - zostać z dziadkiem. Nie będziemy go szarpać po całym sklepie, my z tatą zobaczymy czy jest coś ciekawego do przymierzenia.
Rodzice ruszyli na podbój sklepowych półek, a synek... cóż, jak to dziecko.
- Dziadku, ja zaraz wrócę! - zawołał i pognał do jakiś atrakcji rozstawionych na pasażu.
Dziadek uśmiechnął się do mnie blado, postał chwilę i podszedł do najbliższego stołu z koszulami. Chwilę oglądał, chwilę oceniał, wziął jedną i poszedł do przymierzalni nieopodal. Wszystko powolutku, z ciągle tym samym bladym, jakby lekko zakłopotanym uśmiechem na twarzy.

Gdy on był w przymierzalni, wrócili rodzice, a po chwili i ich latorośl.
- Matko boska, Grzesiek, gdzie dziadek?! - zawołała mama widząc, że brakuje nestora rodu.
- Nooo, ja nie wiem. Poszedłem tam... - chciałem im powiedzieć, żeby się nie martwili, że ich dziadek jest ledwo kilka metrów od nich.
- Ja pier***! - wyrwało się ojcu, a ja uznałem, że lepiej nie podchodzić do tak rozwścieczonego faceta - Nie mogłeś poczekać?! Nie wiesz, że dziś jesteśmy umówieni z prawnikiem?
- Nie krzycz na niego. - powiedziała mama rozglądając się jak surykatka po prerii.
- Jak nie krzycz. Nie znajdziemy starego, to nam spotkanie przepadnie! Przecież po to żeśmy go brali do siebie, żeby ten cholerny testament podpisał!

Pokręcili się jeszcze chwilę po sklepie i gdy właśnie mieli zacząć zaglądać do przymierzalni, dziadek sam wyszedł. Popatrzył na nich smutno, już się nie uśmiechał.
- Odwieźcie mnie do mojego domu. - powiedział i ruszył w stronę wyjścia. Nie poruszał się już wolno, szedł równo i pewnym krokiem.
Mama z tatą stali przez chwilę w bezruchu, a potem pobiegli za nim, wyraźnie przestraszeni.

Ochrona

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1544 (1650)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…