Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50815

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na facebooku istnieją specjalne grupy, za których pośrednictwem można sprzedać kilka niepotrzebnych ciuszków z szafy. Dodałam swój album ze zdjęciami, wszystko dokładnie opisałam i czekałam na oferty.
Pierwsza pojawiła się już następnego dnia i już na samym początku pojawił się również mały problem. [D]ziewczyna X napisała do mnie od swojej koleżanki, ponieważ: „woli nie używać swojego konta przez to, że była prześladowana przez swojego chłopaka i chce unikać problemów (...)“. Rozpisała się dość kwieciście, ze szczegółami opisując przebieg całego zdarzenia, ale cóż, „klient nasz pan“, odpisałam jej grzecznie i umówiłam się na spotkanie.

Zadzwoniła godzinę przed:
[D]: Heeeeej! (tonem jak do najlepszej przyjaciółki, co ważne). Chciałam się upewnić, że na pewno będziesz. Masz tą kurteczkę, nie?
[J]: Cześć. Tak, tak, mam ją przy sobie. Będę na miejscu o 17:00, może nawet nieco wcześniej.
[D]: To wspaniale! Już nie mogę się doczekać! Pa, pa! Buziaczki.
[J]: Yyy... Do zobaczenia (już trochę zakłopotana; jestem dość zdystansowaną osobą).

Tak jak się umawiałyśmy, zjawiłam się przed czasem, jednak dziewczyna i tak wyglądała na wyjątkowo zniecierpliwioną. Niestety, już na wstępie pomyślałam, że kurtka będzie na nią za ciasna, co - nie ukrywam - trochę mnie zirytowało, bo wymiary podałam bardzo dokładne (dodatkowo zaznaczyłam, że dana rzecz dobrze prezentuje się na osobach niskich i drobnych), a przejażdżka przez całe miasto na próżno po całym dniu zajęć nie należy do moich ulubionych rozrywek.

[D]: No heeej! (tutaj cmokliwy, soczysty pocałunek w policzek). Chodźmy od razu przymierzyć, ta kurtka jest po prostu niesamowita!

Stało się jak przewidziałam - kurtka za ciasna, z zakupu nici. Pomyślałam, że trudno, zdarza się. I tutaj się zaczęło. Niedoszła klientka towarzyszyła mi przez CAŁĄ drogę na przystanek, wsiadła ze mną do tego samego tramwaju, następnie pojechała ze mną aż pod mój dom i próbowała wprosić się do środka.
Przez cały ten czas nieustannie opowiadała mi o sobie, swoich problemach, perypetiach w szkole i w domu, nawet o tak banalnych detalach jak: „rok temu pożyczyłam koledze 100 zł i do teraz nie mogę odzyskać kasy, może ty byś mi pomogła?“ czy „od jakiegoś czasu oszukuję rodziców, że chodzę na praktyki, a wcale tego nie robię“.

Przez cały ten czas moje odpowiedzi ograniczały się do „mhm", „tak", „nie", „to straszne".
Dowiedziałam się o niej w sumie wszystkiego, choć wcale nie miałam na to ochoty. W końcu przed furtką powiedziałam jej stanowcze „nie“, na co uraczyła mnie wiązanką:

[D]: Przecież jesteśmy przyjaciółkami! Jak możesz mnie nie wpuścić? Muszę ci coś jeszcze opowiedzieć!

Nie wytrzymałam. Miałam naprawdę dość godzinnego pieprzenia, za przeproszeniem, głupot.

[J]: Nie jesteśmy żadnymi przyjaciółkami, umówiłam się z tobą w celu sprzedaży kurtki, a nie po to, żeby słuchać wyżaleń i jeszcze zapraszać cię do domu. A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona. Do widzenia.
[D]: No to jest ku*wa bezczelność! Powinnaś się cieszyć, że ci to wszystko powiedziałam! JAK MOŻESZ BYĆ TAKA! NIENAWIDZĘ CIĘ! TY SZM*TO!

Za plecami usłyszałam jeszcze kilka epitetów, ale postanowiłam odpuścić.
Naprawdę nie mam nic przeciwko luźnej rozmowie czy uprzejmej wymianie zdań. Nie jestem gburem ani odludkiem, ale... wszystko to mnie zwyczajnie zniesmaczyło. Nie wyobrażam sobie zadręczać obcej osoby rozmową o swoim życiu i na koniec „na bezczela“ wpychać się za drzwi.
Cóż, może jestem jakaś inna.

facebook

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 753 (857)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…