Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51235

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mądrzejsza o cudze doświadczenia postanowiłam szerokim łukiem omijać wypadki drogowe, leżących nieprzytomnych, ludzi pokrzykujących "pomocy" i tym podobne sytuacje, gdzie moja pomoc mogłaby się przydać.

Skąd takie postanowienie?
Jeden z moich ratowników trafił kiedyś na wypadek drogowy. Ktoś komuś zajechał drogę, przez co ten drugi wylądował w rowie. Jako przyzwoity człowiek kumpel zadzwonił po pogotowie, udzielił pierwszej pomocy, poczekał do przyjazdu karetki i pojechał dalej. Normalne, prawda? Też tak myślał.

Do momentu, kiedy nie zadzwoniła do niego matka, że jest u niej policja i szukają go za jakiś udział w wypadku i uchylanie się od przesłuchań.
Okazało się, że poszkodowani złożyli pozew o spowodowanie wypadku. Sprawca się nie przyznaje, fizycznych dowodów nie ma, szukają świadków. Świadkowie oczywiście nic nie wiedzą, nikt nic nie widział, wszystkim paproch wpadł do oka i wcale ich tam nie było. W tej sytuacji znajomy stał się świadkiem nr jeden. Wygrzebali nr telefonu, operatora, po czym zaczęli słać oficjalne pisma na stary adres. Koniec końców trafili do miejsca pierwotnego zamieszkania. Dlaczego nikt nie zadzwonił pod numer telefonu? Nie wiadomo.

Tak więc nasz ratownik zaczął być ciągany, najpierw po prokuraturach, potem po sądach, bo jako jedyny nie mógł się wyprzeć, że był na miejscu. W dodatku na nagranym zgłoszeniu niefortunnie podał hasło-klucz "kolizja". No a skąd wiedział, co się stało, czy widział kolizję, jakie samochody stały, jakie przejeżdżały, czy możliwe, że nie było kolizji i w takim razie dlaczego tak powiedział. I czy mercedes tej pani jest raczej czerwony, czy wiśniowy? Polka galopka, dwie strony szarpiące biednego faceta, żeby tylko powiedział coś, co nada się do potwierdzenia/obalenia tezy o zajechaniu drogi. Robienie z niego idioty, wyciąganie jakiś prywatnych spraw, sugerowanie niedorozwoju umysłowego, zaników pamięci, miliard podchwytliwych pytań. Kilka spraw odwołanych (dobrze, że chociaż sąd niedaleko).

W końcu coraz bardziej napięta sytuacja w pracy i życiu prywatnym, bo ile można brać dyżurów za kolegę, szukać zamiany i tracić pieniądze na dojazdy. Nie wspominając o nerwówce, bo przecież każde takie przesłuchanie to stres.

Koniec końców, udało się! Po kilku latach przepychanek jest wyrok sądowy! Uniewinnienie z braku jednoznacznych dowodów. Tyle tylko, że wcale nie ma pewności, czy poszkodowani nie będą chcieli się odwołać.

A to wszystko przez jeden głupi telefon na pogotowie, bo ktoś potrzebował pomocy.

wymiary sprawiedliwości

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 713 (803)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…