Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#51531

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed ładnych paru lat, gdyż dopiero co osiągnęłam wtedy pełnoletność, czas akcji - długi weekend majowy.
Majówkę spędzałam na działce na wsi, to jeszcze były te czasy gdy w maju było ciepło.
Słońce świeci, brzozy pylą, idziemy z przyjaciółką na spacer z jej psem, a właściwie suką rasy powszechnie zwanej Lassie czyli owczarkiem szkockim.
Polna droga, zupełne odludzie w pewnym momencie pies, dotychczas grzcznie truchtający drogą koło nas czmycha w pole - nic to, pewnie jakąś myszę wypatrzyła - ale za chwilę podbiega do nas i znowu w pole, postanawiamy więc sprawdzić co ją tak zainteresowało. Widzimy reklamówkę, z której dochodzą piski, zaglądamy, a ze środka wyskakują trzy szczeniaki, szybko je łapiemy, tylko co dalej.. Normalnie należało by je podrzucić do urzędu gminy, ale oczywiście jest nieczynny. Wzięłyśmy zatem psiaki do domu, wykąpałyśmy, nakaramiłyśmy, zrobiłyśmy zdjęcia i rozpoczęłyśmy poszukiwania domu dla nich, niestety bezowocnie a majówka dobiegała końca, żadna z nas nie miała możliwości zabrać ich do siebie. Zatem decyzja - schronisko w najbliższym mieście. Wchodzimy do klitki szumnie opisanej "biuro", pieski śpią w koszyku wiklinowym ze swoim nowym kocykiem i streszczam panu piekielnemu (jak się później dowiedziałam właścicielowi) urzędującemu w rzeczonym "biurze" całą historię tak jak wyżej, cierpliwie słucha do końca, wreszcie odzywa się
- Nie kłam!! - ja - pełna konsternacja, może młoda jeszcze byłam, ale nieprzyzwyczajona, żeby obcy do mnie "na ty" mówił, zwłaszcza w taki sposób - a on kontynuuje.
- To nie są znalezione psy!! Tak nie wyglądają porzucone psy!! - I tu zaczynam domyślać się, że może chodzi o to, że są wykąpane i mają swój kocyk, więc powtarzam historię.
- To gdzie je niby znaleźliście?! - i raz jeszcze cierpliwie opisuję gdzie dokładnie były psiaki.
- To nie nasz rewir! - pan na mnie cały czas krzyczy, więc już mniej cierpliwie pytam, co zatem miałyśmy z nimi zrobić.
- Oddać do gminy! - Świetny plan z tym, że jak już wspomniałam urzędy mają to do siebie, że w weekendy i święta nie pracują co też wyłuszczyłam panu, na co już nie krzycząc stwierdził:
- No dobrze, to ja je wezmę, ale skseruję pani dowód i jak mi gmina nie zwróci za nie pieniędzy to pani zapłaci! - W tym momencie pozbierawszy szczękę z ziemi pytam:
- Słucham? -
- No tak 500 zł od psa, szczepienie odrobaczenie, to wszystko kosztuje a jak mi gmina X nie zwróci?
I w tym momencie już prawie zaczynałam rozumieć kogoś kto wolał te psy wyrzucić...
Finalnie można powiedzieć happy end - gmina mu chyba pieniądze oddała bo do mnie się nie odezwał, psy w ciągu miesiąca znalazły nowych właścicieli tylko jakiś taki uraz pozostał.

schronisko

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (243)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…