Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#53349

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnym policjancie.

Był ciepły lipcowy dzień roboczy. Miałem wtedy dość napięty harmonogram wyjazdów, więc jadąc z punktu A do punktu B, zdarzyło mi się przekroczyć dopuszczalną prędkość. W pewnym momencie słyszę za sobą sygnał policyjnej syreny i widzę w lusterku wstecznym nieoznakowanego Opla Vectrę. Zjeżdżam na parking pod sklepem znajdującym się 500 metrów dalej, Opel za mną. Opuszczam szybę i czekam, podchodzi do mnie [P]olicjant - pan po 50 w cywilnym ubraniu, pokazuje odznakę i mówi:

[P]: Starszy aspirant XYZ, Komenda Powiatowa Policji w Piekle, Wydział Ruchu Drogowego, powodem zatrzymania jest przekroczenia dozwolonej prędkości, jechał pan 95 km/h przy ograniczeniu do 60. Za to wykroczenie taryfikator przewiduje mandat 300 PLN i 6 punktów karnych. Może pan odmówić przyjęcia mandatu i sprawa trafi do sądu grodzkiego. Jaka jest decyzja?
Ja: Wiem że jechałem za szybko, przyjmuje mandat.
[P]: Dowód osobisty, prawo jazdy, dowód rejestracyjny i polisa samochodu.

Sięgam po portfel, wyjmuję żądane dokumenty i podaję policjantowi. Ten idzie do swojego auta, po kilka minutach wraca, niosąc oprócz blankietu z mandatem i moich dokumentów alkomat.

[P]: Przy okazji sprawdzimy trzeźwość.

Dmucham, wychodzi 0,0. Pan policjant jest lekko zdegustowany.

[P]: Proszę wysiąść z samochodu, sprawdzimy stan techniczny oraz obowiązkowe wyposażenie.

Myślę sobie "Po co sprawdzać roczne auto z salonu na gwarancji?" ale posłusznie wysiadam. Policjant przystępuje do gruntownego "trzepania" mojego wozu. Trwało to około 30 minut, po których policjant już wyraźnie wściekły warknął, że mogę jechać dalej. Wsiadłem do auta, załatwiłem co miałem załatwić i wróciłem do domu, a gdzieś z tyłu głowy czaiła się myśl, że to dopiero początek przygody z panem policjantem. Nie pomyliłem się.

1. Dwa dni później. Jak zawsze rano pożegnawszy się z żoną i córeczką, wychodzę do pracy. Mieszkam na wsi przy bocznej drodze, wyjeżdżam ze swojej drogi na drogę główną i ujechawszy niecały kilometr dostrzegam stojącą w zatoczce autobusowej znajomą Vectrę (zapamiętałem numery rejestracyjne). Na widok mojego auta, Vectra wyjechała z zatoczki i siedziała mi na ogonie aż do bramy mojej firmy.

2. Minął weekend. Poniedziałkowe przedpołudnie upłynęło mi pod znakiem urzędowej papierologii, do firmy dotarłem ok. godziny 13. Podszedł do mnie [O]chroniarz stojący przy bramie i powiedział:

[O]: Panie prezesie, rano przyjechał tu jakiś facet czarną Vectrą, przejechał kilka razy w tę i z powrotem, w końcu stanął po drugiej stronie, wysiadł, zaczął się rozglądać, robić zdjęcia. Jak zwróciłem mu uwagę to wskoczył do auta i zwiał z piskiem opon. Zapamiętałem numery: ABC 1234 - oczywiście mój ulubiony policjant.

3. Kilka dni później, późne popołudnie. Wyszedłem na taras za domem zapalić papierosa. W pewnym momencie słyszę ujadanie swojego psa z przodu domu. Pomyślałem, że pewnie kot sąsiadów przeskoczył do nas i pies go zagonił na drzewo, więc poszedłem do przodu, żeby zabrać psa i utorować uwięzionemu futrzakowi drogę do domu. Idę przed dom i widzę pod swoim płotem znajomą Vectrę i pana policjanta fotografującego moją posiadłość. Pan policjant na mój widok wskoczył do samochodu i odjechał zanim zdążyłem zareagować.

4. Wydarzenie, które przelało czarę goryczy. Piątek, byłem wtedy na przetargu. Następnego dnia mieliśmy organizować grilla, więc żona pojechała na zakupy zostawiając uprzednio córeczkę u moich rodziców - mała była trochę przeziębiona i markotna, więc nie było sensu jej ciągać po sklepach. Przez cały czas na trasie nasz dom - dom moich rodziców - sklep - dom moich rodziców - nasz dom, za samochodem żony jechała znajoma Vectra nie ukrywając się wcale ze swoją obecnością. Wręcz przeciwnie, pan policjant jechał za autem mojej żony niemal zderzak przy zderzaku. Żona przestraszyła się nie na żarty, po powrocie do domu dzwoni do mnie cała zapłakana i mówi co się stało. Krew się we mnie zagotowała. Dzwonię do prawnika obsługującego moją firmę, opisuję sytuację i pytam co robić. Doradza mi zgłoszenie sprawy do przełożonych pana policjanta.

Poniedziałek, godzina 8.00. razem z moim prawnikiem wpadamy do Komendy Wojewódzkiej Policji i w Wydziale Kontroli składamy oficjalną skargę na pana policjanta. Obecnie jest on zawieszony, toczy się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne, prawdopodobnie zostanie dyscyplinarnie wydalony ze służby, jako że moją wersję potwierdziła moja żona, ochroniarz z firmy i sąsiad, który widział akcje pod moim domem, a pan policjant był wcześniej wielokrotnie karany naganami za podobne przewinienia. Ja na pewno nie odpuszczę, za mną mógł sobie łazić ile dusza zapragnie, ale swojej rodziny gnębić nie pozwolę.

policja

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 895 (963)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…