Promocje - temat może trochę oklepany, ale ostatnia sytuacja mocno mnie zbulwersowała.
Pracuję w centrum handlowym, naprzeciwko dużego sklepu z butami. Od wczoraj weszła promocja, cena mniejsza kilkakrotnie od dotychczasowych. Jestem więc w stanie zrozumieć spory tłumek zbierający się pod wejściem na 15 minut przed otwarciem. Jestem w stanie zrozumieć kolejki prawie pod drzwi.
Ale dantejskie sceny na samym sklepie już nie.
Półki wyglądają jak pobojowisko. Wszędzie walają się papiery i wkładki z butów. Pudełka, porozrywane, rzucane są byle jak na podłogę. W nielicznych całych - pusto. Panie (w głównej mierze) idą przymierzyć buta przed lustrem. Nie pasuje? Po co odnosić na półkę - rzucamy tam, gdzie stoimy. Przez to wszystko znalezienie pełnej pary graniczy z niemożliwością. Ludzie wyrywają sobie trzymane pojedyncze buty, albo całe pary. Przepychają się w kolejkach, po co stać, może da się szybciej. Do tego sprzedawczynie: uwijają się, żeby jak najszybciej rozładować kolejkę, uprzątnąć chociaż rozerwane i puste pudełka (sprzątać i układać i tak nie byłoby sensu). A i tak należy na nie nakrzyczeć, pani ma zostawić wszystko, żeby szukać dla mnie odpowiedniego rozmiaru, który i tak rzucę gdziekolwiek, jeśli nie będzie pasował.
Parę złotych oszczędności, a z ludzi wychodzi bydło.
Pracuję w centrum handlowym, naprzeciwko dużego sklepu z butami. Od wczoraj weszła promocja, cena mniejsza kilkakrotnie od dotychczasowych. Jestem więc w stanie zrozumieć spory tłumek zbierający się pod wejściem na 15 minut przed otwarciem. Jestem w stanie zrozumieć kolejki prawie pod drzwi.
Ale dantejskie sceny na samym sklepie już nie.
Półki wyglądają jak pobojowisko. Wszędzie walają się papiery i wkładki z butów. Pudełka, porozrywane, rzucane są byle jak na podłogę. W nielicznych całych - pusto. Panie (w głównej mierze) idą przymierzyć buta przed lustrem. Nie pasuje? Po co odnosić na półkę - rzucamy tam, gdzie stoimy. Przez to wszystko znalezienie pełnej pary graniczy z niemożliwością. Ludzie wyrywają sobie trzymane pojedyncze buty, albo całe pary. Przepychają się w kolejkach, po co stać, może da się szybciej. Do tego sprzedawczynie: uwijają się, żeby jak najszybciej rozładować kolejkę, uprzątnąć chociaż rozerwane i puste pudełka (sprzątać i układać i tak nie byłoby sensu). A i tak należy na nie nakrzyczeć, pani ma zostawić wszystko, żeby szukać dla mnie odpowiedniego rozmiaru, który i tak rzucę gdziekolwiek, jeśli nie będzie pasował.
Parę złotych oszczędności, a z ludzi wychodzi bydło.
sklepy
Ocena:
519
(587)
Komentarze