Wezwanie sprzed "jakiegoś" już czasu. Wchodzimy do mieszkania pacjenta. Malutka kawalerka od wejścia przytłacza nas bielą, czerwienią i niebieskością.
Ok, rozumiem, ja sam mam świra na punkcie ratownictwa medycznego. Mój motocykl, auto, portfel, klucze - wszędzie mam doczepione logo RM.
Jednak po wejściu do tego mieszkania zacząłem odczuwać niepokój. Dobra - myślę sobie - może gość zajmuje się sprzedażą takich gadżetów, bo kurde, to aż niemożliwe, aby na ścianach, podłodze, szafkach, lodówce, łóżku - WSZĘDZIE było logo ratownictwa, ubrania ratownicze, torby medyczne, nawet AED ćwiczebne stało na krześle, a zza blatu kuchennego wyglądał smętnie zwisający fantom.
Cholera, na pewno ma skalpel i zaraz nas wszystkich poćwiartuje.
Z kolegami szybkie spojrzenie na siebie, głęboki wdech i zaczynamy pracę. Pacjent, co jakoś mnie nie zdziwiło, studiuje ratownictwo medyczne.
Nie był chory. Chciał tylko sprawdzić standardy jakie panują w pogotowiu ratunkowym - liczył nam czas, sprawdzał czy wykonujemy absolutnie wszystkie (według niego) niezbędne badania i jak bardzo dokładni jesteśmy (podczas mierzenia ciśnienia miałem ochotę zacisnąć mu mankiet na szyi). Co chwilę nas poprawiał, bo jego wykładowca od...
Nie był chory. Właściwie nic mu nie było - w każdym razie fizycznie. Toteż po kłótni delikatnie wycofaliśmy się z mieszkania. Idąc przodem do niego, bo jakoś skalpel leżący gdzieś w pobliżu pobudzał naszą wyobraźnię. Spędziliśmy tam koło 30 minut i jestem ciekawy czy podlegaliśmy jakiejś ogólnej ocenie...
Ok, rozumiem, ja sam mam świra na punkcie ratownictwa medycznego. Mój motocykl, auto, portfel, klucze - wszędzie mam doczepione logo RM.
Jednak po wejściu do tego mieszkania zacząłem odczuwać niepokój. Dobra - myślę sobie - może gość zajmuje się sprzedażą takich gadżetów, bo kurde, to aż niemożliwe, aby na ścianach, podłodze, szafkach, lodówce, łóżku - WSZĘDZIE było logo ratownictwa, ubrania ratownicze, torby medyczne, nawet AED ćwiczebne stało na krześle, a zza blatu kuchennego wyglądał smętnie zwisający fantom.
Cholera, na pewno ma skalpel i zaraz nas wszystkich poćwiartuje.
Z kolegami szybkie spojrzenie na siebie, głęboki wdech i zaczynamy pracę. Pacjent, co jakoś mnie nie zdziwiło, studiuje ratownictwo medyczne.
Nie był chory. Chciał tylko sprawdzić standardy jakie panują w pogotowiu ratunkowym - liczył nam czas, sprawdzał czy wykonujemy absolutnie wszystkie (według niego) niezbędne badania i jak bardzo dokładni jesteśmy (podczas mierzenia ciśnienia miałem ochotę zacisnąć mu mankiet na szyi). Co chwilę nas poprawiał, bo jego wykładowca od...
Nie był chory. Właściwie nic mu nie było - w każdym razie fizycznie. Toteż po kłótni delikatnie wycofaliśmy się z mieszkania. Idąc przodem do niego, bo jakoś skalpel leżący gdzieś w pobliżu pobudzał naszą wyobraźnię. Spędziliśmy tam koło 30 minut i jestem ciekawy czy podlegaliśmy jakiejś ogólnej ocenie...
Praca praca
Ocena:
930
(984)
Komentarze