Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54446

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Usłyszane od znajomej nauczycielki.

Na pierwszym zebraniu, po wyjściu innych rodziców podeszła do niej matka jednego z chłopców i oznajmiła, że jej syn ma wszy. Oczywiście zaraz po odkryciu przez nią pasożytów, zostawiła dziecko w domu i zafundowała mu odpowiednią kurację. Nie umiała jednak określić, jak długo chłopiec nosił we włosach gromadkę przyjaciół, co więcej była przekonana, że "zaraził się" nimi w szkole. Nie chciała jednak ogłosić tego na forum, kiedy wszyscy rodzice byli jeszcze w klasie, gdyż się wstydziła.

Żeby zapobiec rozprzestrzenieniu się wszawicy, do każdego z rodziców został wykonany telefon z prośbą o sprawdzenie włosów swoim pociechom. Wszyscy wykazali się zrozumieniem dla sytuacji, włosy sprawdzili i na drugi dzień nauczycielka dostała informację zwrotną. Efekt - u nikogo wszy nie znaleziono.

Po kilku dniach, do szkoły zaczęli przychodzić oburzeni rodzice, że u ich dzieci jednak pojawiły się wesołe zwierzątka. Znów prośba o sprawdzenie czystości głów u reszty dzieci, znów zapewnienia: moje dziecko wszy nie ma.

Mimo tych deklaracji, problem narastał. Cóż, któryś z rodziców musiał kłamać. Postanowiono, że sprawę rozwiąże szkolna pielęgniarka, miała ona sprawdzić każdemu maluchowi włoski. Nie mogła jednak tego zrobić bez zgody rodziców.
A ci wcale nie byli na to chętni. Kategorycznie nie zgadzali się na to badanie, nie rozumiejąc widocznie, że ma to przysłużyć wspólnemu dobru. Cóż było robić, rodzice zostali kolejny raz poproszeni o "dezynsekcję" głów swoich pociech.

Znajoma była zupełnie bezradna, w taki sposób walka z wszawicą mogła się ciągnąć do czerwca. Z pomocą przyszedł jej dyrektor, który to wystosował do każdego z rodziców pismo, w którym nie pytał wcale o zgodę na badanie, a po prostu informował, że w poniedziałek na pierwszej lekcji takie badanie się odbędzie. O dziwo, rozkaz dyrektora zdziałał więcej niż prośby zatroskanej wychowawczyni.

Okazało się, że źródłem zarazy jest główka pewnej dziewczynki, której to mama miała najwięcej oporów przed zgodą na sprawdzenie jej włosów. Oczywiście nikt z klasy nie dowiedział się kto pozarażał kolegów, żeby oszczędzić dziewczynce ewentualnych nieprzyjemności.

Piekielna okazała się reakcja mamuśki: "No ma te wszy i co poradzę? Chłopcy (jej bracia) też mają. Pani chyba nie wie, jak ciężko się tego pozbyć! Myłam jej włosy SZARYM MYDŁEM i nic to nie dało! To co miałam zrobić, do szkoły jej nie puszczać? Żeby zaległości miała?" Na pytanie dlaczego sama nie zgłosiła problemu, oznajmiła, że nikt z jej dziecka brudasa nie będzie robił.

Znajoma sprezentowała jej trzy opakowania płynu na wszawicę, które z oburzeniem przyjęła.
Problem został zażegnany.

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 788 (820)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…