Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#55829

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
20 września poszedłem z narzeczoną do sklepu. Mieliśmy już zakupy z innego marketu, dlatego ona weszła na sklep, a ja czekałem przed kasami z siatkami. W czasie gdy ona robiła zakupy, ja zacząłem rozmawiać przez telefon, ze słów pracowników sklepu wiem też, że wtedy ujęto złodzieja.
Gdy narzeczona stała już w kolejce przy kasie, ja zauważyłem, że przeciwległe stanowisko jest wolne, nie kończąc rozmowy zawołałem ją i pokazałem palcem by i ona to zauważyła.
Po chwili, między mną a przechodzącą obok mnie KIEROWNICZKĄ sklepu wywiązał się następujący dialog:

- A Pan niech pamięta, że nawet próba kradzieży jest przestępstwem!
- Słucham?!
- Dobrze Pan wie o czym mówię! Kradzież to przestępstwo!
Po czym weszła na sklep i zniknęła na zapleczu.

Całą rozmowę słyszało sporo osób będących dookoła, w tym moja sąsiadka.
Gdy moja narzeczona skończyła zakupy, zostawiłem ją z siatkami i poprosiłem o wywołanie kierowniczki. W krótkiej rozmowie wyjaśniła co następuje:

- jestem podobny do złodzieja, więc to na pewno mój brat,
- rozmowa przez telefon i wskazywanie palcem jest oznaką „dawania cynku” złodziejowi gdzie ma uciekać,

Na moje wzburzenie powiedziała tylko „no to ja Pana przepraszam, ale też mam prawo się zdenerwować”.
Przez następne dni plotka o moim rzekomym złodziejstwie rozeszła się po okolicy. W sąsiedztwie mieszka sporo emerytów, dla wielu z nich stałem się synonimem zła.

22 września zgłosiłem sprawę na infolinię.
Przeproszono mnie firmową regułką, obiecano zbadać sprawę i odnieść się do mojej prośby o pisemne wyjaśnienie sprawy i powieszenie kopii w feralnym sklepie. Dodatkowo poinformowano mnie, że mają dwa tygodnie na wymyślenie co z tym fantem zrobić
Mimo moich monitów, przypominania się i informowania, że cała ta sytuacja zszargała moja dobrą opinię, w sprawie nie zrobiono nic przez prawie dwa tygodnie.

03 października dostałem odpowiedź... że sieć zgadza się, że takie zdarzenie miało miejsce!
Przez cały czas czekania na tą niezwykle odkrywczą wiadomość, moje grzechy urosły na nawozie z plotek tak bardzo, że niektórzy nie mieli problemu by prosto w oczy powiedzieć mi, za kogo mnie mają i co powinno się ze mną zrobić.
Ponownie zażądałem pisemnych przeprosin, to co usłyszałem sprowadzało się do „przekaże sprawę dalej, mamy 14 dni by ustosunkować się do Pana zgłoszenia”.

14 października, po kolejnej scysji z obcą dla mnie osobą, która "lepiej" wiedziała z czego się utrzymuję (w domyśle, z kradzieży, rozboju i gwałtów zapewne) nie wytrzymałem i ponownie zadzwoniłem. Okazało się, że… jest już dla mnie odpowiedź, a brzmi ona „Wyślemy Panu ten papierek”.
Na pytanie o wywieszenie kopi w sklepie Pani z infolinii powiedziała tylko „w sumie nie wiem czemu do tego nikt się nie odniósł, przekażę tą sprawę dalej.”

DZIŚ znów dzwoniłem na infolinię. Okazuje się, że pismo wysłano do mnie 14.10, ale ono do mnie nie dotarło. O odpowiedzi na temat wywieszki nikt nic nie wie. Co prawda konsultant proponował kolejne zgłoszenie, ale na cholerę mi to już teraz?
Po takim czasie mogliby przysłać mi tu całą radę nadzorczą w pokutnych workach i na kolanach, to już i tak niczego nie zmieni. Wychodzi na to, że w firmie nie ma nikogo kto by wziął odpowiedzialność za ten bajzel.
Okopali się ludźmi z callcenter, każą im klepać wyświechtane formułki, zbierać baty które im się należą i mają gdzieś te skargi.

Biedronka

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 348 (692)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…