Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#56648

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Drodzy Piekielni, liczę na waszą opinię o sytuacji, którą opiszę poniżej.

Obecnie trwający weekend to czas finału Szlachetnej Paczki. Jako wolontariuszka intensywnie działam i rozwożę paczki do swoich rodzin i nie tylko. Dodatkowo udostępniam samochód (ze mną w roli kierowcy), nie jest on jednak mój, a mojego taty, co dość istotne w tej sytuacji, bo ubezpieczenie i wszystko inne jest na niego.
Dostałam hasło, że przewozimy paczki do rodziny. Wsiadam zatem w auto, żeby podjechać pod drzwi magazynu, który mieści się w salce przy kościele. Wycofuję, patrzę, ze z kościoła właśnie wychodzą ludzie i staram się na nich uważać. Ale oni są po prawej, więc nie zerkam tak często w lewe lusterko. I w pewnym momencie patrzę, jak wyrasta mi z tyłu samochód-tak, wtedy spojrzałam w lusterko. Niestety było już za późno, zahamowałam z prędkości 3km/h, ale koła się ślizgnęły i w efekcie stuknęłam w nadkole tamtego auta. A jego kierowca właśnie wyszedł z kościoła...
Gaszę silnik, wysiadam, a on do mnie zaczyna wrzeszczeć.
[K]ierowca: Co pani robi, uderzyła pani w samochód, czy pani wie co pani zrobiła???
[J] Tak, najmocniej pana przepraszam, po prostu nie spojrzałam w lusterko..
[K] To nie mój samochód, ja nie zamierzam płacić, on jest służbowy, ja chcę oświadczenie!!!
[J] Ale czy może mi pan dać dojść do słowa? Naprawdę nie chciałam uderzyć w pana samochód, proszę mi uwierzyć, że to nie celowe, rozwożę Paczki i się spieszę...
[K] Mnie to nie obchodzi, czy się pani spieszy, czy nie, ja chcę oświadczenie o pani winie!!!
W tym momencie podchodzi mój chłopak i kolega, którzy widzieli całe zajście, a panu na widok wsparcia mina rzednie. Oglądają nadkole i zgodnie stwierdzają, że nic tam nie ma, że kopniakiem większą krzywdę by zrobili. I faktycznie, na lakierze może jedno kilkumilimetrowe zadrapanie. Włączają się do dyskusji, którą pan ucina ciągłym powtarzaniem, że on chce oświadczenie i już. Ostatecznie spisuje numery auta na jakiejś ulotce i odchodzi, bo reszta kościoła idzie z procesją. Ja pakuję paczki i odjeżdżam, uspokajana przez chłopaka, który uważa, że w takim wypadku nic mi ten facet nie zrobi, bo nie ma żadnych dowodów poza moimi numerami i malutkim zadrapaniem na nadkolu. Nic mu nie podpisałam, bo nie było czego.

I właśnie o to mam do was pytanie, czego mogę się spodziewać? (A znając ten typ człowieka, to gotów znajomościami na lakierowanie całego auta naciągnąć)

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…