Świeża historia mojej znajomej, tekst zamieszczam tutaj na jej prośbę. Pozostawię jej narrację:
"Kupujemy mieszkanie. Dla tych, którzy tego nigdy nie robili – wpierw podpisuje się z pośrednikiem tzw umowę przedwstępną – zobowiązującą do podpisania umowy kupna mieszkania w określonym terminie. Zrobiliśmy tak i my, wpłaciliśmy im wymaganą zaliczkę (15 tys. złotych).
Wczoraj pośrednik poinformował mnie, że zalegam z wpłaceniem reszty gotówki. Problem polega na tym, że tą wspomnianą resztę mieli dostać dopiero po podpisaniu umowy kupna... a nie przypominam sobie, żebym takową kiedykolwiek podpisywała.
Natychmiastowa wizyta w oddziale pośrednika – a tam niespodzianka za niespodzianką. Nowa kierownik placówki (ta z którą wcześniej załatwiałam sprawę mieszkania już tam nie pracuje) pokazuje mi umowę z „moim” podpisem – napisane odręcznie imię i nazwisko, ale osoby z którą rzekomo ten papier podpisywałam nigdy w życiu nie widziałam. Mój podpis i charakter pisma oczywiście również się nie zgadzają.
Firma zaczyna kręcić, odmawiają mi wydania kopii dokumentów (ja się nie znam, ale z tego co wiem, to chyba nie mają do tego prawa?), pani zasłania się, że „nie jest osobą kompetentną”, zaś „osoba, która podpisywała z panią umowę też już u nas nie pracuje”. Ściągnęłam męża, upoważnionego do wglądu w dokumenty – to samo, nabierają wody w usta, odsyłają do innych oddziałów, tam również to samo, wesołe odsyłanie od osoby do osoby, nikt nic nie wie. Jedyne co, to udało nam się wydębić odmowę wydania tego sfałszowanego dokumentu – na piśmie.
Zgłosiłam sprawę na policję, ale odkręcanie wszystkiego może potrwać, zaś termin podpisania umowy upływa pod koniec grudnia – boję się, że przepadnie nam zaliczka.
Wisienka na torcie nr jeden – pięć minut po wyjściu od nich, mój mąż dostał telefon od byłej kierowniczki oddziału (tej zwolnionej), pełen nerwowych pytań czy wszystko w porządku, bo dostała sygnał od byłych podwładnych, że coś nie tak z umową (Zastanawia mnie fakt, kto dał jej cynk i czemu interesuje się sprawą, chociaż już tam nie pracuje?)
Wisienka na torcie nr dwa – przez tą samą firmę załatwiamy również kredyt na to nasze wymarzone gniazdko. I teraz, kiedy straciliśmy do nich zaufanie, nie wiemy czy nas nie oszukają przy negocjacjach z bankiem, czy np. nie podadzą naszych nr kont i poufnych danych osobom trzecim.
Co robić??? My nie mamy pomysłów..."
"Kupujemy mieszkanie. Dla tych, którzy tego nigdy nie robili – wpierw podpisuje się z pośrednikiem tzw umowę przedwstępną – zobowiązującą do podpisania umowy kupna mieszkania w określonym terminie. Zrobiliśmy tak i my, wpłaciliśmy im wymaganą zaliczkę (15 tys. złotych).
Wczoraj pośrednik poinformował mnie, że zalegam z wpłaceniem reszty gotówki. Problem polega na tym, że tą wspomnianą resztę mieli dostać dopiero po podpisaniu umowy kupna... a nie przypominam sobie, żebym takową kiedykolwiek podpisywała.
Natychmiastowa wizyta w oddziale pośrednika – a tam niespodzianka za niespodzianką. Nowa kierownik placówki (ta z którą wcześniej załatwiałam sprawę mieszkania już tam nie pracuje) pokazuje mi umowę z „moim” podpisem – napisane odręcznie imię i nazwisko, ale osoby z którą rzekomo ten papier podpisywałam nigdy w życiu nie widziałam. Mój podpis i charakter pisma oczywiście również się nie zgadzają.
Firma zaczyna kręcić, odmawiają mi wydania kopii dokumentów (ja się nie znam, ale z tego co wiem, to chyba nie mają do tego prawa?), pani zasłania się, że „nie jest osobą kompetentną”, zaś „osoba, która podpisywała z panią umowę też już u nas nie pracuje”. Ściągnęłam męża, upoważnionego do wglądu w dokumenty – to samo, nabierają wody w usta, odsyłają do innych oddziałów, tam również to samo, wesołe odsyłanie od osoby do osoby, nikt nic nie wie. Jedyne co, to udało nam się wydębić odmowę wydania tego sfałszowanego dokumentu – na piśmie.
Zgłosiłam sprawę na policję, ale odkręcanie wszystkiego może potrwać, zaś termin podpisania umowy upływa pod koniec grudnia – boję się, że przepadnie nam zaliczka.
Wisienka na torcie nr jeden – pięć minut po wyjściu od nich, mój mąż dostał telefon od byłej kierowniczki oddziału (tej zwolnionej), pełen nerwowych pytań czy wszystko w porządku, bo dostała sygnał od byłych podwładnych, że coś nie tak z umową (Zastanawia mnie fakt, kto dał jej cynk i czemu interesuje się sprawą, chociaż już tam nie pracuje?)
Wisienka na torcie nr dwa – przez tą samą firmę załatwiamy również kredyt na to nasze wymarzone gniazdko. I teraz, kiedy straciliśmy do nich zaufanie, nie wiemy czy nas nie oszukają przy negocjacjach z bankiem, czy np. nie podadzą naszych nr kont i poufnych danych osobom trzecim.
Co robić??? My nie mamy pomysłów..."
pośrednicy_handlu_nieruchomościami
Ocena:
486
(600)
Komentarze