Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#57004

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w sieciowej amerykańskiej restauracji na S, której flagowym produktem są kanapki. Generalnie nie spotykam tam piekielnych klientów, a niemiłych jest może 1%, lubię moją pracę i na razie nie chcę jej zmieniać, kontakt z ludźmi jest fajny ale czasem opadają mi ręce i muszę się gdzieś wygadać ;]

Oto skrócona typologia klientów sieciówki na S:
1. Typ pierwszy: Paniusia „A Ę”
P Ą Ę: poproszę kanapkę.
Ja: Na jakim pieczywie będzie kanapka?
P. Ą Ę: Hmmm... Na jakimś RAZOWYM – dokładnie tak powiedziane, z naciskiem na owo „razowe”.
Pieczywa mamy 4 rodzaje: jasne, jasne z posypką, ciemne i ciemne z posypką. Wytłumaczy mi ktoś jak w fasfoodzie można się spodziewać pieczywa RAZOWEGO? Wobec tego oświadczam:
Ja: Mam pieczywo ciemne lub ciemne z posypką, czy takie może być?
P Ą Ę: tak, tak, RAZOWE poproszę.

2. Typ drugi: klient pod tytułem „A co tam pani wrzuci”:
Przychodzi taki po kanapkę i jest mu obojętne co zje. Ma gdzieś, że może wybrać 1 z 4 rodzajów pieczywa, ma gdzieś że kanapek jest bodajże 16, ze ma do wyboru 4 rodzaje kurczaka, wołowinę, wieprzowinę, indyka, salami, tuńczyka i opcje wegetariańską oraz warzywa wg własnej kompozycji. Na każde moje pytanie odpowiada: ZDAJE SIĘ NA PANIĄ! NIE WIEM, OBOJĘTNIE, NIECH BĘDZIE COKOLWIEK, WARZYWA HMM... NO WSZYSTKIE PANI DA, TAK TAK... i opędza się od moich pytań jak od natrętnej muchy, przesuwając się ciągle w kierunku kasy, bo on chce tylko kanapkę a ja mu d* zawracam... Mogłabym oczywiście podejść do tematu tak jak klient i zrobić mu najdroższą kanapkę z podwójnym serem i bekonem oraz dodatkową porcja mięsa, nawalić wszystkich warzyw ze szczególnym uwzględnieniem papryczek jalapeno, nalać 9 sosów i popieprzyć, ale... PO CO? Kliencie, pytam cię po to, żebyś dokonał wyboru SAM! Taka jest idea istnienia restauracji sieciowej na S!

3.Typ trzeci: gimbaza.
Dziecię w wieku gimbazjalnym lub nieco powyżej zazwyczaj nie rozumie istoty prostych pytań. Nie, nie reaguje jak klient opisany wyżej. Takie dziecię nie reaguje W OGÓLE. Mogę sobie pytać do woli, odpowie mi za 10 razem, stoi jak baran i gapi się w szybę, od czasu do czasu wymamrocze coś pod nosem. Dziwnym trafem cechują w tym mężczyźni, dziewczęta są komunikatywne i potrafią nawet mówić głośno.
Ja: Jakie warzywa dla ciebie? (gorąca kanapka paruje i stygnie, a ja w myślach poganiam kolesia bo dopiero co negocjowałam z nim zawartość mięsną jego kanapki i dumał jakby od tego zależało jego życie). No więc warzywa: Będzie dla ciebie sałata? Pomidor? Ogórek? - pytam i wypatruję choćby śladu skinienia głową... NIC. Niezrażona dociekam: Tak czy nie? Zero reakcji... Czekam jeszcze chwilę, dalej nic, no to nakładam jak leci. Dojechawszy do cebuli i poniechawszy dalszych pytań (na kanapce wylądowały tzw. warzywa świeże będące pewnym bezpiecznym standardem), przechodzimy do sosów.
Ja: Wybierz sobie sos, tam na szybie jest lista, mogę ci coś doradzić. Wolisz czosnkowy, ostry, słodszy? - gimbus stoi i „czyta” po czym po przestudiowaniu całej listy, gdzie między innymi wyraźnie wymieniony jest ketchup, pytam mnie: A JEST KETCHUP? (btw brawo, sformułował zdanie!).

4.Typ czwarty: Mamusia i syneczek
Mamusia: Poprosimy kanapkę, jakąś małą, o z kurczaczkiem!
Ja: standardowo, pytanie o pieczywo – mamusia każe dziecku coś wybrać na co dzieciak rozdziera się w niebogłosy: ALE JA NIEEEEEEEEEEEEEE CHCĘ! Nie będę jadł!
Ja czekam na decyzję i uśmiecham się do mamy, która zaczyna przekonywać latorośl, że chlebek taki dobry, o tu z oregano, albo ciemny bo zdrowy, no dziecko wybierz coś. Ale dziecko dalej swoje. Pani podejmuje się więc decydować za dziecko, wybiera chlebek, nakładam kurczaka, tostuję, przechodzimy do warzyw i co? JEST FOCH. Bo dziecko zaparło się jak osioł i na każde moje pytanie i każda propozycję mamuni odpowiada NIE. NIE. NIE. NIE. Mama komponuje kanapkę sama, coraz bardziej się denerwując, bo dziecko takie niedobre, nieposłuszne, takie uparte. Po czym dochodzi do kasy i wzdycha bo on znów nie chce jeść.
Nie wnikam, ale kurcze... po co tak na siłę? Może trzeba poczekać aż dziecko zgłodnieje?

5. Typ piąty: Tego kebaba za 5,90 (bez poproszę)
5,90 kosztuje tzw „powiększenie kanapki, czyli opłata za drugą połówkę, tak aby zamiast 15 cm otrzymać 30. Jest to o tyle korzystne, że klient nie płaci za kanapkę 30 cm przykładowo 2x 9,90 tylko 9,90 + 5,90. Klient, który chce kebaba za 5,90 zwykle stoi, duma, czai się i nie reaguje na moje powitanie. Kiedy w końcu udaje mi się nawiązać z nim kontakt i tłumaczę, ze nie mamy kebabów tylko kanapki, a 5,90 kosztuje powiększenie do 30 cm, klient odwraca się na piecie i odchodzi zostawiając mnie wpół słowa.

Moja konkluzja jest taka, że społeczeństwo polskie ma problem nie tylko z czytaniem i przyswajaniem wiadomości, ale też ze zwykłą rozmową. Jeżeli dzieciak w wieku gimnazjalnym nie potrafi wyartykułować prostych odpowiedzi na proste pytania, dorosły człowiek nie potrafi określić czy będzie jadł pieczywo jasne czy ciemne, nie potrafi wybrać mięsa, nie umie zdecydować jakie chce warzywa, a klient który się rozmyśli nie potrafi powiedzieć :”ja jednak dziękuję”, to coś jest mocno nie tak.

gastronomia

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 27 (215)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…