Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57289

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro ostatnio sporo o znajdach... ;)

Pracowałam jako wolontariuszka w klinice weterynaryjnej. Naszą klientką była min. znana w całej Polsce właścicielka hodowli dogów niemieckich. A tak znana wśród 'psiarzy' była ze względu na to, że jej psy wygrywały każdy możliwy konkurs. Szczeniaki droższe niż najniższa krajowa, ale jeśli komuś zależało na maszynce do robienia pieniędzy, a nie zwykłym szczeniaku, to do niej trzeba było się zapisywać na listę oczekujących na młode z następnego miotu.
Od razu prostuję, nie uważam aby psom wystawowym działa się jakaś wielka krzywda, ale jednak dla mnie pies czy kot, mimo że trzymane w domu/ogrodzie, powinny mieć tą wolność na swoje naturalne, dzikie instynkty, a nie różowe wstążeczki w grzywce czy umiejętności skakania przez obręcze, ale mniejsza o to.

Prowadziliśmy ciążę jednej z suk wyżej wymienionej pani, wszystko szło sprawnie aż doszło do rozwiązania. Następnego dnia pani przyszła z jednym szczeniakiem w pudełku (mała miała 1 dzień) z prośbą o uśpienie. Powód?

Otóż moi drodzy ona, jako szanowana właścicielka hodowli, liczy na zysk ze sprzedaży. A musicie wiedzieć, że na wystawach jest tysiące wymogów do spełnienia przez psiaki, a nasza mała była z miejsca zdyskwalifikowana ze względu na kolor. Arlekin to biały dog z czarnymi cętkami (taki trochę wyrośnięty dalmatyńczyk), a mała była szara z czarnymi cętkami. Nie dostanie rodowodu, nie sprzeda się jej za godne pieniądze, więc nie ma sensu marnować na nią mleka matki, skoro pozostałe szczeniaki mają szansę być większe i silniejsze. I to jest dosłowne tłumaczenie pani.

Ja byłam w szoku. Rozumiem biznes to jedno, ale na litość boską jak można zabić zwierzę ze względu na to, że oczekiwało się innego koloru?!

Ubłagałam ją żeby chociaż zgodziła się pozostawić ją przy matce 2 tygodnie. Następnie ja ją adoptuję. Dano jej 10 dni. Po 10 dniach pani przyszła, zostawiła małą w poczekalni, bo nie chciało się jej czekać z kolejką na wejście i wyszła. Więc mimo protestów lekarzy, że nie przeżyje, że niepotrzebnie się przywiążę, a ona i tak zdechnie bo nie uda się odchować tak młodego szczeniaka, wzięłam ją do domu. Wstawałam co 2 godziny, karmiłam butelką, wydawałam majątek na specjalne mleko dla takich przypadków, masowałam brzuszek i ta Mała dzisiaj jest wielkości małej klaczy :) Ma 8 lat, co jak na dogi to już niemalże starość.

Oczywiście były komplikacje, skutki uboczne można tak powiedzieć. Nie toleruje innych psów, generalnie jest bardzo agresywna w stosunku do obcych, do dzisiaj ssie koce, pościele, moją bluzkę jak przychodzi się położyć na kolankach (80 kg żywej wagi), ale przez ostatnie osiem lat była dla naszej rodziny prawdziwą przyjaciółką i liczymy na dużo, dużo więcej... Więc warto, warto mieć nadzieję, warto próbować udowadniać że niemożliwe nie istnieje.

pazerność

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (684)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…