Ze 3 lata temu, w sobotnie przedpołudnie, na moich oczach parkujący samochód przytarł bok mojego auta. Zanim zdążyłem podejść, kierowca wycofał i uciekł. Spisałem numery odjeżdżającego samochodu i udałem się na najbliższy komisariat, jakieś 500 m od miejsca zdarzenia. Okazało się jednak, że to nie takie proste. Poinformowano mnie, że muszę udać się na komendę, jakieś 3 km dalej. Pojechałem.
Odczekałem swoje,tzn ok 2 godzin, mimo, że ruch na komendzie żaden. W końcu zostałem zaproszony do pokoju, gdzie pan policjant zaczął przyjmować zgłoszenie. Doszliśmy do momentu, gdzie trzeba podać adres miejsca zdarzenia. I tu dialog pomiędzy mną, a policjantem.
Policjant: - Proszę podać adres.
Ja: - Niestety znam tylko ulicę, ponieważ jest to parking obok bazarku, który adresu nie posiada.
P: - A jakiś inny budynek obok?
J: - Niedaleko jest blok, ale wydaje mi się, że ma adres innej ulicy.
Widząc stojący na biurku komputer, dodaję:
J: - Ale gdyby pan odpalił jakąś mapę, to pokażę panu, w którym to było miejscu.
Odpowiedź policjanta zwaliła mnie z nóg:
P: - Ale my nie mamy internetu.
XXI wiek, stolica europejskiego kraju...
Odczekałem swoje,tzn ok 2 godzin, mimo, że ruch na komendzie żaden. W końcu zostałem zaproszony do pokoju, gdzie pan policjant zaczął przyjmować zgłoszenie. Doszliśmy do momentu, gdzie trzeba podać adres miejsca zdarzenia. I tu dialog pomiędzy mną, a policjantem.
Policjant: - Proszę podać adres.
Ja: - Niestety znam tylko ulicę, ponieważ jest to parking obok bazarku, który adresu nie posiada.
P: - A jakiś inny budynek obok?
J: - Niedaleko jest blok, ale wydaje mi się, że ma adres innej ulicy.
Widząc stojący na biurku komputer, dodaję:
J: - Ale gdyby pan odpalił jakąś mapę, to pokażę panu, w którym to było miejscu.
Odpowiedź policjanta zwaliła mnie z nóg:
P: - Ale my nie mamy internetu.
XXI wiek, stolica europejskiego kraju...
komisariat
Ocena:
510
(618)
Komentarze