Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58011

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Sprzed dwóch dni.
Wróciłem po trzech latach do jeżdżenia w mieście zamieszkania.
Ostrzegali, że jeździ się dużo więcej, niż na wysuniętej rubieży. Ale co tam, dam radę.

Pierwsze trzy wezwania nawet uzasadnione.
Koło północy wyjazd marzeń: bóle w klatce piersiowej.
Na miejscu gość mojej postury, znaczy spory, koło sześćdziesiątki. Sam otwiera drzwi. Po czym, na pytanie co dolega, jęczy jak dziewica na widok smoka.
Umierać będzie. Rozrywa mu klatkę. A w ogóle to on chce umrzeć. Bo ma tyle problemów...
Grzecznie pytamy, skoro deklaruje chęć przejścia przez tunel, po jaką cholerę nas wzywał.
Odpowiada, że chce jakiś Pavulon może...
I tu, jak mawiają Kaszubi, ma mnie wku...wione.
Zjechałem gościa za wyjątkowo idiotyczne poczucie humoru.
Przeprasza. Po czym nadal użala się nad sobą. Próbuje zwrócić na siebie uwagę, gra wielce poturbowanego życiowo.
Naprawdę żałosny obrazek.
Podczas zakładania wkłucia niemal płacze, jak to wkłucie jest nieważne w porównaniu z bólem życia...
Jakoś to wszystko znosimy.
Zabieramy faceta do szpitala, bo w końcu podejrzenie zawału. Do tego mówi, że jest już po trzech, ale nie ma dokumentów - wypisy są bez sensu przecież, kto by to trzymał...
Gość jest o tego stopnia teatralny, że odmawia ubrania się i wlecze się do karetki przez śniegi, odziany w rozciągnięte kalesonki i łapcie.
Jakoś mi podpada symetria jego chodu, ale przecież pytałem, czy pił dzisiaj. Nie pił, no skąd...
Wracamy do bazy w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Druga w nocy. Sygnał do wyjazdu. Idę do karetki i ... deja vu.
Ten sam adres, ten sam wzywający.
Jedziemy.
Gość od wejścia wkurzony, nieprzyjemnie humorzasty...
Wezwał, bo mu w szpitalu za bardzo ciśnienie obniżyli. Mierzymy - g..wno prawda. Środek normy.
Robimy po raz kolejny EKG, bo zidiocenie zawału nie wyklucza.
Normalne, bez zmian.
Na stole leży za to karta informacyjna z SORu. I wszystko nagle się wyjaśnia. Nabiera sensu.
EKG w normie, parametry zawału ujemne. Za to alkohol... 2.77 promila...
Informuję go o przyczynie jego dolegliwości i o tym, że nie podoba mi się wykorzystywanie Ratownictwa do pijackich zachcianek podczas, gdy ktoś może ginąć czekając na nasz powrót.
Budzę bestię.
Koleś robi się agresywny, wrzeszczy, wyzywa.
Sporo się dowiaduję na temat mojego wyglądu, pochodzenia i pokrewnych. Na koniec gość wyzywa mnie na ring...
Oszczędzę Wam szczegółów awantury. Było gorąco, nawet jak na mnie.

Tylko tak się zastanawiam: skąd się biorą takie kołki?
Czy to tylko alkoholizm przerobił człowieka na rozmazane, użalające się nad sobą stworzenie?
Jeżeli tak, to potężna choroba...

ponura wyjeżdżalnia

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 642 (728)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…