Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58017

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak w białych rękawiczkach i "legalnie" można obłowić się unijną kasą, a my się dziwimy, że np kilometr autostrady kosztuje 2 mld euro, buduje się 5 lat i rozwala po 1 miesiącu.

Szkoły w gminie w której pracuję przystąpiły do projektu opartego na funduszach unijnych, a związanego z wyrównywaniem szans. Rzecz z założenia świetna - bezpłatne zajęcia z angielskiego, matematyki, taneczne, teatralne, logopedyczne, doradztwo zawodowe dla gimnazjów i masę innych. Do tego góra bezpłatnych pomocy, od podręczników, klocków, kart pracy i wskaźników począwszy, poprzez kostiumy, rekwizyty, programy multimedialne, kamerę, nagłośnienie, płyty CD, itp., itd. aż do laptopa włącznie.
Wartość tych pomocy na szkołę to 80 tys. zł. Żyć nie umierać, nieprawdaż? Wiedzą to nauczyciele z małych szkół. Źrenice nam błysnęły, kolega przyrodnik oczyma wyobraźni przy pomocy dyrektora już wygospodarował pod szkołą kawałek terenu na rozmieszczenie m.in. stacji pogodowej, koleżanki zaczęły wojnę o to w której klasie zawiśnie tablica multimedialna, ja z konserwatorem zaczęłam snuć plany, w którym miejscu umocować haki do kurtyny i oświetlenia sceny oraz jak rozmieścić liny do umocowania wiszących mikrofonów. Dobrze, że nikt się z pracami przygotowawczymi nie wyrwał.

Projekt przez gminę został napisany i do jego realizacji została, w drodze przetargu, wyznaczona zewnętrzna firma.
Całość ruszyła z dwumiesięcznym opóźnieniem. Rzecz do nadrobienia, bo aż tak strasznie dużo godzin nie było.
A teraz clou tego projektu!

Stopniowo zaczęły do szkół napływać "pomoce". Jakość tych pomocy? Zdecydowana większość pochodziła ze sklepów typu "Absolutnie wszystko po 5,50!" made in China. Podam kilka przykładów.

Jak wygląda wskaźnik - chyba wszyscy wiedzą drewniany lub plastikowy pręt o grubości min. pół centymetra i długości średnio 1 metra. Co dostaliśmy? Obstawiam, że nikt nie zgadnie.
Patyk do szaszłyków tylko bez ostrego końca.

Stacja pogody - deszczomierz, wiatromierz, termometr, barometr - każda z tych pozycji to oddzielna budka na słupku do wkopania w ziemię na podwórku.
Kolega ujrzał coś co się nazywa "all-in-one" albo inaczej mówiąc 3 w 1, czyli wewnętrzną domową stację pogody: na kawałku drewna z haczykiem do zawieszenia na ścianie umieszczony termometr, barometr i zegarek.

Komplet kostiumów do zajęć z angielskiego. W skład wchodziły: biały czepek, biały fartuszek, czerwony fartuszek, pióropusz Indianina z wyleniałymi piórami, opaska z uszami zająca, kapelusz czarownicy i burozielony podkoszulek z naszytym z przodu kwadratem futrzanego materiału. Podkoszulek zdecydowanie na faceta o wymiarach 120 kg żywej wagi z tendencją do znacznego utycia.

Płyty z muzyką taneczną - foxtrot, quickstep, samba, salsa, cha cha i wszystkie walce F. Chopina. O ile maluchy z podstawówki czaczę zatańczą, to salsa i samba ze względu na swój charakter jest niewskazana, a foxtrot i quickstep - cóż poziom trudności tych tańców wykracza poza salony nawet przeciętnego liceum (proszę nie mylić z dziećmi ze szkół tańca, bo to nie to samo). A walce Chopina? Jeśli mnie pamięć i słuch nie myli, a jestem choreografem i muzykiem, to są utwory do słuchania, a nie tańczenia.

Ostatnia dostawa - szczerze, nie wiemy co to jest. Być może część kostiumów teatralnych. Ogólnie wygląda to jakby ktoś uciął pas elastycznego materiału o szerokości pół metra i długości 2 metrów i zszył końce. Ostatecznie może to być fragment togi rzymskiej, bo przypomina gigantyczny damski komin - taką wersję szalika. Tylko dlaczego niektóre z nich są podarte?
Czekamy na stroje i buty do tańca, kostiumy teatralne, kurtynę, oświetlenie i inne takie, i już się boimy.

A na koniec deserek. Ceny tychże pomocy. Dostaliśmy protokół z ich wykazem.
Komplet wspomnianych kostiumów do angielskiego - 419 zł (naszym skromnym zdaniem - cena zawyżona co najmniej 10-krotnie).
Kalkulatorki - 50 zł sztuka - w sklepie z chińszczyzną identyczne kosztują 7-9 zł.
Tablice interaktywne. Tutaj jakość, przydatność i wartość edukacyjna jest bez zarzutu. Wydawnictwo WSiP. Dwa lata temu sama sobie zakupiłam takie z muzyki, więc wiem o czym piszę. Kosztowało mnie to około 140 zł.
Zdaniem firmy jedna taka płyta kosztuje 1250 zł.
Książeczka ze scenariuszami przedstawień i płytą z muzyką - 120 zł. Akurat mamy w szkole już jedną z tego samego wydawnictwa i tej samej serii tylko inną część - kosztowała niecałe 30 zł.
Pacynki paluszkowe (wygląda to jak obcięty palec z rękawiczki z doszytymi np uszami kota, czapką kucharską, policyjną i wyszytą buźką) sztuk 30. Wartość jednej naszym zdaniem to max. 50 groszy. Zdaniem firmy - komplet 350 zł.

Reszty nie pamiętam, bo jest tego dużo ale i tak niemiecki piorun mnie trafił na miejscu. Gorzej, że to jeszcze nie całość. Ciekawe ile, zdaniem firmy realizującej projekt, kosztowało będzie nagłośnienie, oświetlenie, stroje taneczne, kamera, aparat, laptop itp.

Podsumowując. Firma zakupiła w większości chiński szajs lub rzeczy zalegające w magazynach za psie pieniądze, w kosztorysie podała ceny minimum czterokrotnie wyższe i różnicę wzięła do własnej kieszeni. Nikt niczego nie udowodni, bo na wszystko są rachunki. Ktoś z hurtowni dostał w łapę odsyp za zawyżenie faktury, pozbył się badziewia, które i tak poszłoby na wysypisko a nam część tych pomocy rozleci się po jednokrotnym użyciu. A są i takie, że od razu wyrzucimy na śmietnik.
Można się dorobić "legalnie"? Można. Szkoda, że kosztem i tak niedofinansowanych szkół z terenów wiejskich i małomiasteczkowych.

szkoła

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 930 (980)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…