Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59210

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pożaliła mi się koleżanka z drugiego końca Polski.

Razem z mężem kilka miesięcy temu kupili rowery. Zdążyli pojechać na trzy wycieczki rowerowe po okolicy. Na czwartą niestety nie znaleźli rowerów... Znaleźli za to wyłamane zamki w piwnicy, w nieprzejrzystych drzwiach, bez numerka, za zamykanymi na klucz stalowymi drzwiami głównymi. Wniosek nasuwa się sam - rowery ukradł ktoś, kto ma dostęp do piwnicy i kto wie, że rowery mieszkańców spod numeru X stoją za drugimi drzwiami z prawej.
Policja opowieścią się przejęła, funkcjonariusze pokiwali głowami... po czym po dwóch tygodniach przyszło pismo o umorzeniu śledztwa. Okazało się, że nikt nawet nie sprawdził zapisów z monitoringu (a lista lokatorów w sumie nie taka długa i dałoby się kogoś rozpoznać), więc przepadły.

No, ale życie płynie dalej, a rowery fajna rzecz. Zakupili kolejne cztery kółka, oznakowali, ubezpieczyli piwnicę, wymienili drzwi na techniczne, założyli zamki z górnej półki. Spokój, sielanka.

Ale kilka miesięcy później koleżanka zostawiła rower na 30 minut na klatce schodowej - przed własnymi drzwiami, przypięty do poręczy niby porządnym zapięciem. Ot, wróciła z pracy, szybki obiad i dalej na rower. Gdy po tych nieszczęsnych 30 minutach wyszła z domu zastała przecięte niby-porządne zabezpieczenie dyndające smętnie na słupku poręczy. I ślady roweru w błocie przed domem.
Przybyła policja znów przejęła się sprawą, znów pokiwała głową, znów przyznała, że ilość podejrzanych to maksymalnie osiem osób... po czym - nie zgadniecie! - umorzyła śledztwo po dwóch tygodniach. Na nic zdobyte zdjęcia z monitoringu, gdzie widać faceta w pomarańczowej kurtce ("zbyt słaba jakość, a pomarańczową kurtkę może mieć każdy"), na nic dowodzenie, że rower musiał ukraść ktoś, kto miał okazję przez te 30 minut rower zobaczyć (na 3 piętrze, w załomie korytarza), wziąć porządne narzędzie, odciąć rower, zejść i odjechać. Sąsiedzi zgodnie nic nie widzieli ("ja pani nie pomogę, oni mi już raz koła przebili"), policja kwotami kilku tysięcy się nie przejmuje, ubezpieczyciel umywa ręce, bo klatka schodowa to nie lokal, znakowanie roweru "przyda się jak go znajdziemy, to będziemy wiedzieć, że to ten skradziony".

A sąsiad śmieje się im w twarz i pewnie czeka na kolejną okazję na łatwy zarobek. Koleżanka chwilowo przerzuciła się na rolki.

Straszna północ kraju

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 623 (705)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…