Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#59650

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Hej, od bardzo dawna siedzę na piekielnych i postanowiłem dodać coś od siebie.
Akurat czytałem komentarze pod historiami traszki, gdzie trwa ciągła walka ludzi zawiedzionych możliwościami Polskiej służby zdrowia z osobami starającymi się zapewnić dobry standard, przez co poniekąd uważające się za pokrzywdzone. Przepraszam, że tak generalizuję, cały problem bierze się faktycznie z wrzucania ludzi do jednego worka, przez co osoby rzetelne mogą tracić motywację.

Ale dość wstępu, czas na historię dotyczącą jednej z wielu przygód z Warszawskimi szpitalami.

Otóż znajomemu, dajmy na to Jankowi, zdarzył się zawał serca. Nie wiadomo jak reagować, położył się na ziemi, ledwo oddycha i robi się czerwony. Komunikacji zero. Więc szybko telefon na pogotowie, po którym bez przeszkód wysłano karetkę, tymczasem telefon do znajomego ordynatora na drugim końcu kraju co robić. Wątek porad pominę, najważniejsze było wsparcie i poczucie że ktoś wie co robić.

Ratownicy po krótkiej próbie przepytania Janka, stwierdzili że trzeba go zabrać szybko bo to zawał i czasu może być niewiele. Ok.

Jaja zaczęły się po drodze. Znajomy ordynator ( tak, cały czas na linii ) dowiedział się do którego szpitala jedzie karetka. Szybko rzucił, że nie ma tam sprzętu, koniecznego do "pozbycia" się zawału i żeby kazać im jechać na zachodnią część miasta, niewiele dalszą od docelowego szpitala.
Po krótkiej konsultacji ze sobą, oraz z kimś z "bazy", ratownicy oznajmili że muszą wracać do jednostki macierzystej (?) i inaczej być nie może.

Trudno, nie ma wyboru jak zaufać miejscowym.

A teraz wyobraźcie sobie, że do parkującej karetki podbiega kobieta i woła "żeby go zabierać, bo jak tu umrze to będzie na nas". Szlag. Krew może zalać, ale zdumienie i niedowierzanie przysłania wyścig z czasem.
Więc biegiem do karetki i odwrót spod centrum miasta.

Ratownicy kontaktują się z poleconym wcześniej szpitalem ( a ordynator wciąż na linii ), informując ich trochę "po fakcie", że zaraz będą z facetem mającym zawał.

A teraz drodzy czytelnicy wyobraźcie sobie, że podjeżdżając widać czekający personel, w tym lekarz który minuty później skutecznie operował pacjenta, który trochę się naczekał.

Naprawdę szybko i profesjonalnie. Nawet o ubezpieczenie się nikt nie pytał, aż się sytuacja nie ustabilizowała. Uprzedzając pytania, oczywiście wszystko opłacone :)

Po trzech dniach spotkań ze studentami WUM'U bodajże, powrót do domu praktycznie jak gdyby nigdy nic.

Z pośród wielu historii wybrałem tą, głównie dlatego, iż akcja obraca się wyłącznie wokół Państwowych Szpitali, oraz obrazuje kompletnie odmienne zachowania ludzi.
Ale niestety sytuacja z centrum bardziej odbija się w pamięci mimo świetnej postawy lekarzy z ochoty.

Przepraszam za wiele stwierdzeń pt. sprzęt do pozbywania się zawału, historia zdarzyła się z 4 lata temu, a ja nie mam dobrej pamięci do nazw.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 21 (263)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…