Czytając historię http://piekielni.pl/59961 miałem lekkie deja vu, albowiem gdyż ponieważ...
Około roku temu, w każdym razie sezon letni w pełni, miałem nocny dyżur w pracy. Kiedy wyszedłem przed budynek (około 19.00), aby oddać się zgubnemu nałogowi palenia, usłyszałem z sąsiedniej posesji narastające i nie pozostawiające wątpliwości odgłosy swobodnej libacji alkoholowej, określanej potocznie jako rodzinny grill. Westchnąłem jedynie w duchu i uznałem, że zaletą tej sytuacji będzie mniejsze ryzyko zaśnięcia w trakcie dyżuru.
Impreza trwała i wyraźnie nabierała rumieńców, co można było stwierdzić na każdym kolejnym papierosku. I o ile decybele muzyczne nie narastały, o tyle "osoby dramatu", a zwłaszcza (a raczej właściwie jedynie) osoba płci żeńskiej, rozwijały się wokalnie.
Około godziny 23.00, pretensje "pani" zaczęły gwałtownie narastać i obejmowały już praktycznie wszystkie sfery funkcjonowania partnera (małżonka, konkubenta, kochanka czy jak go zwał...), łącznie z tym "jak siedzisz?!" i "co się nie odzywasz ch***u!".
Stopniowo dołączyły głosy nastoletnich (jak mniemam) dzieci Państwa, które wyraźnie chciały matkę uspokoić. W odpowiedzi dowiedziały się kilku interesujących szczegółów na temat własnego prowadzenia się, tudzież pochodzenia z nieprawego łoża, po czym zaczęły padać groźby karalne... Oczywiście cały czas przeplatane wyzwiskami z kierunku partnera (małżonka, konkubenta, kochanka), do których dołączyły ewidentne odgłosy łamania mebli ogrodowych.
Właśnie zamierzałem zadzwonić po patrol policji, gdy usłyszałem wreszcie głos Pana Winnego:
- Nosz ku**a mać!
I donośny, unoszący się jeszcze dłuższy czas z echem odgłos ewidentnego "ciosu kończynowo-twarzowego płaskiego", po którym nastąpiła błoga cisza.
Do tej pory mam mieszane uczucia. Z jednej strony nic nie tłumaczy przemocy - nawet agresja i wyzwiska i nic jej nie usprawiedliwia. A z drugiej... ile można wytrzymać?
Około roku temu, w każdym razie sezon letni w pełni, miałem nocny dyżur w pracy. Kiedy wyszedłem przed budynek (około 19.00), aby oddać się zgubnemu nałogowi palenia, usłyszałem z sąsiedniej posesji narastające i nie pozostawiające wątpliwości odgłosy swobodnej libacji alkoholowej, określanej potocznie jako rodzinny grill. Westchnąłem jedynie w duchu i uznałem, że zaletą tej sytuacji będzie mniejsze ryzyko zaśnięcia w trakcie dyżuru.
Impreza trwała i wyraźnie nabierała rumieńców, co można było stwierdzić na każdym kolejnym papierosku. I o ile decybele muzyczne nie narastały, o tyle "osoby dramatu", a zwłaszcza (a raczej właściwie jedynie) osoba płci żeńskiej, rozwijały się wokalnie.
Około godziny 23.00, pretensje "pani" zaczęły gwałtownie narastać i obejmowały już praktycznie wszystkie sfery funkcjonowania partnera (małżonka, konkubenta, kochanka czy jak go zwał...), łącznie z tym "jak siedzisz?!" i "co się nie odzywasz ch***u!".
Stopniowo dołączyły głosy nastoletnich (jak mniemam) dzieci Państwa, które wyraźnie chciały matkę uspokoić. W odpowiedzi dowiedziały się kilku interesujących szczegółów na temat własnego prowadzenia się, tudzież pochodzenia z nieprawego łoża, po czym zaczęły padać groźby karalne... Oczywiście cały czas przeplatane wyzwiskami z kierunku partnera (małżonka, konkubenta, kochanka), do których dołączyły ewidentne odgłosy łamania mebli ogrodowych.
Właśnie zamierzałem zadzwonić po patrol policji, gdy usłyszałem wreszcie głos Pana Winnego:
- Nosz ku**a mać!
I donośny, unoszący się jeszcze dłuższy czas z echem odgłos ewidentnego "ciosu kończynowo-twarzowego płaskiego", po którym nastąpiła błoga cisza.
Do tej pory mam mieszane uczucia. Z jednej strony nic nie tłumaczy przemocy - nawet agresja i wyzwiska i nic jej nie usprawiedliwia. A z drugiej... ile można wytrzymać?
urocze sąsiedztwo
Ocena:
457
(569)
Komentarze