Historia Zony_Informatyka, a raczej komentarze do niej (http://piekielni.pl/60080#comments), przypomniały mi czasy studiów.
Jestem pielęgniarką. Praktyki zawodowe odbywałam, między innymi, na Bloku Porodowym.
Przyszła kobieta do porodu, lat ok 35-40, trzecia bodajże ciąża (to było prawie 18 lat temu, więc nie pamiętam za dobrze). Od wejścia śmierdzi od niej papierosami. Ja, jako zagorzała przeciwniczka palenia, od razu to wyczułam, swoje pomyślałam, no ale poród odebrać trzeba (ja oczywiście tylko asystowałam).
Poród trwał parę godzin, w międzyczasie 3 razy przyłapaliśmy Panią Rodzącą w ubikacji na 'dymku'. No bo ona w stresie, bo boli, ale ona ograniczyła w ciąży palenie z 40+ do ok. 20 dziennie!! Czyli z ponad dwóch paczek do jednej...
Nadszedł czas właściwego porodu, wyśliznął się... no właśnie... szczurek, bo inaczej tego biednego chłopczyka nie nazwę. Mimo tylu lat, wciąż pamiętam jak wyglądał - szary, raczej szaro siny, chudy, długi, pomarszczony (tak, wiem, większość dzieci po porodzie jest pomarszczona, ale on miał skórę jak staruszek, a nie jak noworodek), saturacja (czyli wysycenie krwi tlenem) niska, po ok.10-15 minutach była w granicach 60-70% (powinna być ok.90% i powyżej). Ja asystowałam przy matce, wiec nie wiem dokładnie co pediatrzy robili z dzieckiem.
Po paru godzinach po porodzie, już na oddziale położnictwa, pani matka nie omieszkała już parę razy wyskoczyć na fajeczkę, dziecko drze się jak opętane. W dalszym ciągu szaro-sine, nie nie pomaga, ani cycek, ani butelka, wyje tak że dostało drgawek. Wezwany pediatra stwierdził... ostry stan odstawieniowy od nikotyny. Lekarstwa niet (teraz podobno w takich przypadkach przyklejają specjalne plastry nikotynowe, pediatryczne, tak jak dla dorosłych na odwyku. Wtedy nie było niczego).
Dziecko zabrano na OIOP. Dalsze jego losy są mi nieznane. Matka do winy się nie poczuwała, przecież się ograniczyła!
Do tej pory jak widzę kobietę w ciąży, która pali, to szlag mnie trafia na miejscu. Jest tyle sposobów żeby pomóc sobie rzucić palenie i nie szkodzić dziecku...
Jestem pielęgniarką. Praktyki zawodowe odbywałam, między innymi, na Bloku Porodowym.
Przyszła kobieta do porodu, lat ok 35-40, trzecia bodajże ciąża (to było prawie 18 lat temu, więc nie pamiętam za dobrze). Od wejścia śmierdzi od niej papierosami. Ja, jako zagorzała przeciwniczka palenia, od razu to wyczułam, swoje pomyślałam, no ale poród odebrać trzeba (ja oczywiście tylko asystowałam).
Poród trwał parę godzin, w międzyczasie 3 razy przyłapaliśmy Panią Rodzącą w ubikacji na 'dymku'. No bo ona w stresie, bo boli, ale ona ograniczyła w ciąży palenie z 40+ do ok. 20 dziennie!! Czyli z ponad dwóch paczek do jednej...
Nadszedł czas właściwego porodu, wyśliznął się... no właśnie... szczurek, bo inaczej tego biednego chłopczyka nie nazwę. Mimo tylu lat, wciąż pamiętam jak wyglądał - szary, raczej szaro siny, chudy, długi, pomarszczony (tak, wiem, większość dzieci po porodzie jest pomarszczona, ale on miał skórę jak staruszek, a nie jak noworodek), saturacja (czyli wysycenie krwi tlenem) niska, po ok.10-15 minutach była w granicach 60-70% (powinna być ok.90% i powyżej). Ja asystowałam przy matce, wiec nie wiem dokładnie co pediatrzy robili z dzieckiem.
Po paru godzinach po porodzie, już na oddziale położnictwa, pani matka nie omieszkała już parę razy wyskoczyć na fajeczkę, dziecko drze się jak opętane. W dalszym ciągu szaro-sine, nie nie pomaga, ani cycek, ani butelka, wyje tak że dostało drgawek. Wezwany pediatra stwierdził... ostry stan odstawieniowy od nikotyny. Lekarstwa niet (teraz podobno w takich przypadkach przyklejają specjalne plastry nikotynowe, pediatryczne, tak jak dla dorosłych na odwyku. Wtedy nie było niczego).
Dziecko zabrano na OIOP. Dalsze jego losy są mi nieznane. Matka do winy się nie poczuwała, przecież się ograniczyła!
Do tej pory jak widzę kobietę w ciąży, która pali, to szlag mnie trafia na miejscu. Jest tyle sposobów żeby pomóc sobie rzucić palenie i nie szkodzić dziecku...
Ocena:
811
(905)
Komentarze