Z cyklu "Chamstwo na drodze". Albo nie chamstwo, sam nie wiem co to miało być.
Jadę sobie wczoraj grzecznie szosą wracając z zakupów. Przede mną jedzie facet na motocyklu - żaden tam "ścigant", ot zwykły jakiś "bzyczek". Gdy do niego dojeżdżam, ten zjeżdża do prawej krawędzi jezdni robiąc mi miejsce. Zbieram się do wyprzedzenia, nagle on lekko przyspiesza i odbija w lewo wjeżdżając mi prosto przed maskę. Zimny pot mnie oblał, ledwo wyhamowałem jakieś milimetry przed nim.
Za minutę sytuacja się powtarza, motocykl znowu zjeżdża maksymalnie na prawą stronę i jeszcze (uwaga!) - daje mi ręką znak żebym wyprzedzał. Już o wiele ostrożniej przymierzam się do wyprzedzania i.... znowu zajeżdża mi drogę.
Sytuacja znowu się powtórzyła, ale ja po prostu trzęsąc się ze złości jechałem za nim, na szczęście po chwili skręcił w boczną uliczkę.
Ma ktoś z Was jakiś pomysł o co gościowi chodziło?
Jadę sobie wczoraj grzecznie szosą wracając z zakupów. Przede mną jedzie facet na motocyklu - żaden tam "ścigant", ot zwykły jakiś "bzyczek". Gdy do niego dojeżdżam, ten zjeżdża do prawej krawędzi jezdni robiąc mi miejsce. Zbieram się do wyprzedzenia, nagle on lekko przyspiesza i odbija w lewo wjeżdżając mi prosto przed maskę. Zimny pot mnie oblał, ledwo wyhamowałem jakieś milimetry przed nim.
Za minutę sytuacja się powtarza, motocykl znowu zjeżdża maksymalnie na prawą stronę i jeszcze (uwaga!) - daje mi ręką znak żebym wyprzedzał. Już o wiele ostrożniej przymierzam się do wyprzedzania i.... znowu zajeżdża mi drogę.
Sytuacja znowu się powtórzyła, ale ja po prostu trzęsąc się ze złości jechałem za nim, na szczęście po chwili skręcił w boczną uliczkę.
Ma ktoś z Was jakiś pomysł o co gościowi chodziło?
polskie drogi
Ocena:
512
(556)
Komentarze