Od kilku lat mam problemy z hormonami, więc co pół roku jeżdżę do endokrynologa na badania. Mój lekarz przyjmuje w dość dużym szpitalu, a wizyty są zapisywane na godzinę.
W szpitalu pojawiłem się jakieś 20 minut przed umówioną wizytą, ustaliłem swoje miejsce w kolejce i czekam. Po około 40 minutach wszedłem do gabinetu. Lekarz mnie zbadał i wysłał na dodatkowe badania (USG i pobranie krwi). Poinformował mnie też, że gdy będę miał wyniki mam wejść do niego bez kolejki.
Po około 2 godzinach wróciłem z wynikami pod gabinet lekarski i poinformowałem czekających, że wracam z badań i lekarz kazał mi wejść bez kolejki. Otwarcie puszki pandory to małe piwo w porównaniu z reakcją na moje słowa. Rozległy się krzyki niezadowolenia, oskarżenia o kumoterstwo, obelgi w moją stronę i inne narzekania. Wszystko to okraszone niesamowitą ilością wulgaryzmów. Niezrażony tym wybuchem zapytałem czy ktoś jest w gabinecie i zacząłem iść w jego stronę. To tylko dolało oliwy do ognia. Nienawistne krzyki przybrały na sile, a dwie panie w średnim wieku postanowiły mnie wypchnąć z korytarza (z taką siłą, że prawie poleciałem jak długi na plecy). Na pomoc przybył lekarz zwabiony krzykami (było na prawdę głośno). Po ogarnięciu sytuacji kazał wejść mi do gabinetu i poczekać.
Ja wszystko rozumiem, ludzie zestresowani przedłużającymi się kolejkami itp. Poza tym jest wielu "cfaniaczków", którzy próbują wymusić miejsce w kolejce. Jednak na drzwiach gabinetu wisiała kartka, na której bardzo dużymi literami było napisane "Osoby wracające z badania przyjmowane poza kolejnością.", a na mojej ręce nadal przyklejony był plaster tamujący krew po pobraniu.
W gabinecie lekarz powiedział mi, że taka sytuacja powtarza się przynajmniej raz na miesiąc i dzięki nim zna chyba wszystkie wulgaryzmy i wyzwiska. Co się dzieje z tymi ludźmi?
W szpitalu pojawiłem się jakieś 20 minut przed umówioną wizytą, ustaliłem swoje miejsce w kolejce i czekam. Po około 40 minutach wszedłem do gabinetu. Lekarz mnie zbadał i wysłał na dodatkowe badania (USG i pobranie krwi). Poinformował mnie też, że gdy będę miał wyniki mam wejść do niego bez kolejki.
Po około 2 godzinach wróciłem z wynikami pod gabinet lekarski i poinformowałem czekających, że wracam z badań i lekarz kazał mi wejść bez kolejki. Otwarcie puszki pandory to małe piwo w porównaniu z reakcją na moje słowa. Rozległy się krzyki niezadowolenia, oskarżenia o kumoterstwo, obelgi w moją stronę i inne narzekania. Wszystko to okraszone niesamowitą ilością wulgaryzmów. Niezrażony tym wybuchem zapytałem czy ktoś jest w gabinecie i zacząłem iść w jego stronę. To tylko dolało oliwy do ognia. Nienawistne krzyki przybrały na sile, a dwie panie w średnim wieku postanowiły mnie wypchnąć z korytarza (z taką siłą, że prawie poleciałem jak długi na plecy). Na pomoc przybył lekarz zwabiony krzykami (było na prawdę głośno). Po ogarnięciu sytuacji kazał wejść mi do gabinetu i poczekać.
Ja wszystko rozumiem, ludzie zestresowani przedłużającymi się kolejkami itp. Poza tym jest wielu "cfaniaczków", którzy próbują wymusić miejsce w kolejce. Jednak na drzwiach gabinetu wisiała kartka, na której bardzo dużymi literami było napisane "Osoby wracające z badania przyjmowane poza kolejnością.", a na mojej ręce nadal przyklejony był plaster tamujący krew po pobraniu.
W gabinecie lekarz powiedział mi, że taka sytuacja powtarza się przynajmniej raz na miesiąc i dzięki nim zna chyba wszystkie wulgaryzmy i wyzwiska. Co się dzieje z tymi ludźmi?
słuzba_zdrowia
Ocena:
478
(560)
Komentarze