W pewnym mieście wojewódzkim funkcjonuje Centrum Medycyny Naturalnej.
Jego działalność obejmuje zakres od całkiem sensownych działań, jak ziołolecznictwo, czy biofeedback, przez szarlatanerię, jak bioenergoterapia, homeopatia, ozonoterapia, a w końcu diagnostykę pseudomedyczna, jak biorezonas, analizę "kropli żywej krwi w jasnym polu widzenia" (sic!), komputerową analizę stanu zdrowia i irydologię. Doprawdy, brakuje tylko czytania z ręki i wróżenia z fusów.
Osoby udzielające tam porad medycznych, diagnozujące i dające zalecenia ubrane są w białe fartuchy, często noszą przy sobie akcesoria medyczne jak stetoskop, na plakietkach i na drzwiach gabinetów mają napisane dr n. medycznych. Pracuje tam nawet jedna osoba z tytułem profesora zwyczajnego.
Najlepsze jest to, że w tym Centrum nie ma ani jednego lekarza. Wszystkie zatrudnione tam osoby obroniły doktoraty na Wydziale Ochrony Zdrowia. Na studia doktoranckie na tym wydziale może się dostać każdy z wykształceniem wyższym i po 3 latach uzyska tytuł doktora nauk medycznych. Profesor też nie jest lekarzem, tylko farmaceutą.
Lista chorób jakie rzekomo skutecznie leczy Centrum jest imponująca.
Nie muszę mówić, że wielu z pacjentów "leczących się" w tamtym miejscu nie ma pojęcia, że nie chodzi do lekarza tylko np. do socjologa.
I żeby nie było wątpliwości, działalność Centrum jest w 100% zgodna z polskim prawem.
Jego działalność obejmuje zakres od całkiem sensownych działań, jak ziołolecznictwo, czy biofeedback, przez szarlatanerię, jak bioenergoterapia, homeopatia, ozonoterapia, a w końcu diagnostykę pseudomedyczna, jak biorezonas, analizę "kropli żywej krwi w jasnym polu widzenia" (sic!), komputerową analizę stanu zdrowia i irydologię. Doprawdy, brakuje tylko czytania z ręki i wróżenia z fusów.
Osoby udzielające tam porad medycznych, diagnozujące i dające zalecenia ubrane są w białe fartuchy, często noszą przy sobie akcesoria medyczne jak stetoskop, na plakietkach i na drzwiach gabinetów mają napisane dr n. medycznych. Pracuje tam nawet jedna osoba z tytułem profesora zwyczajnego.
Najlepsze jest to, że w tym Centrum nie ma ani jednego lekarza. Wszystkie zatrudnione tam osoby obroniły doktoraty na Wydziale Ochrony Zdrowia. Na studia doktoranckie na tym wydziale może się dostać każdy z wykształceniem wyższym i po 3 latach uzyska tytuł doktora nauk medycznych. Profesor też nie jest lekarzem, tylko farmaceutą.
Lista chorób jakie rzekomo skutecznie leczy Centrum jest imponująca.
Nie muszę mówić, że wielu z pacjentów "leczących się" w tamtym miejscu nie ma pojęcia, że nie chodzi do lekarza tylko np. do socjologa.
I żeby nie było wątpliwości, działalność Centrum jest w 100% zgodna z polskim prawem.
medycyna naturalna
Ocena:
550
(646)
Komentarze