Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61856

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako, że od wczoraj dołączyłam do grona kierowców (po długim czasie zdawania i teorii i praktyki), chciałabym przytoczyć kilka absurdów z całego toku przygotowywania się i zdawania egzaminów.

Badania i składanie papierów.

Jak wiadomo, aby w ogóle zapisać się na kurs na prawo jazdy, trzeba przejść badania. Aby je wykonać należy zgłosić się do lekarza medycyny pracy. Nie wiem czy tylko jest tak u mnie, ale on zawsze jest oblegany, same zapisywanie trwa 3 godziny, przez kolejki. Pół godziny przed otwarciem rejestracji stoi zawsze długa kolejka, głównie osób które muszą zrobić badania do pracy, ale też młodzieży chętnych do zdawania prawa jazdy. Po zapisaniu się, czeka się już trochę mniej, bo około godzinę- następuja badania słuchu i wzroku (jeżeli ktoś ma problemy ze wzrokiem to zapisuje się, że będzie trzeba szybciej wymieniać prawo jazdy po wcześniejszych badaniach wzroku). Trwa to ogólnie maksymalnie 15 minut, jednak lekarz skasował u mnie (w tamte wakacje) 50 zł, a w tym momencie wchodzi w życie przepis, aby badania kosztowały 150 zł. Też chciałabym aby za minutę pracy płacili mi 10 zł.
Następnie idzie się do urzędu miejskiego, do wydziału transportu, aby złożyć papiery. Ja trafiłam na strasznie niemiłą Panią. Dała kartkę, mówiąc, że trzeba wypełnić i poszła do drugiego pokoju. Ja wypełniłam to, co uważałam, że trzeba, oddałam. Chyba wiecie jakie było zdenerwowanie Pani po tym jak zobaczyła, że niektóre rzeczy źle uzupełniłam, a niektórych w ogóle.

Kurs jazdy- wyjeżdżanie godzin.

Ta Piekielność głównie tyczy się innych kierowców, którzy zaczynają wariować, tylko jak zobaczą Elkę. Wyprzedzanie, wymuszanie pierwszeństwa jest na porządku dziennym, jednak pewna sytuacja mnie, może nie rozzłościła, ale rozśmieszyła. Szkołę nauki jazdy wybrałam w moim mieście, aby po godzinie w jedną stronę nie dojeżdżać do dwóch większych miast, w których są WORDy. Musiałam więc dojeżdżać Elką do miasta wojewódzkiego, krętą drogą przez las. Z samego rana wybrałam się na jazdy z instruktorem, ale mniej więcej od połowy drogi widziałam w lusterkach, że jedzie za nami samochód dostawczy, cały czas próbował nas wyprzedzić, ale widać, samochód nie dawał rady (jechałam wtedy maksymalna prędkością 90 km/h, jako że ja sama nie lubię, jak wlecze się przede mną jakaś Elka). Z dziesięć minut przed wjazdem do miasta instruktorowi dzwoni telefon. Wiadomo, często do niego ktoś dzwoni- a to umówić się na kolejna jazdę, a to poinformować o wyniku egzaminu, ale nie tym razem. Po rozłączeniu się powiedział co to był za telefon. Dzwonił kierowca z samochodu za nami (widział numer telefonu instruktora na tyle samochodu), stwierdzał, że on nie da rady nas wyprzedzić, a bardzo mu się śpieszy i czy nie mógłby powiedzieć mi, abym zwolniła, a najlepiej zjechała, aby on mógł nas wyprzedzić. Zrozumiałabym jakbym jechała wolniej, ale zawsze starałam się dostosowywać prędkość do warunków i gdy pogoda była dobra, tak samo droga, to bez problemu jechałam z maksymalna prędkością. Skończyło się tak, że kierowca dostawczaka, na największym skrzyżowaniu przy wjeździe do miasta, które zawsze się korkuje, stał w korku przede mną. Gratuluję, zyskał dodatkowe 2 sekundy, niż jadąc za mną.

Egzaminy teoretyczne

Same nowe testy są w sobie piekielne. Brak oficjalnych baz pytań nie jest aż takie złe, ale same treści i podchwytliwość filmików i zdjęć jest piekielna. Nie będę wspominała tutaj o pytaniach typu "minimalna długość drążka do zmiany biegów" i "rozmiary tablicy rejestracyjnej" na które trafiałam się na testach, ale pytania, na których nie możesz myśleć. Niedawno przygotowując się na zdawanie testów po raz drugi (ważność poprzednich się skończyła więc musiałam ponownie je robić) trafiłam na pytanie "Czy za tym znakiem na drodze może wystąpić poślizg?" a na zdjęciu znak "uwaga oblodzenia". Jaka jest poprawna odpowiedź? "Nie". Czemu? Skoro jak każdy wie, gdy na drodze/chodniku jest lód, łatwo można się poślizgnąć. Jak widać po tym pytaniu, znak ten informuje nas tylko o oblodzeniach, na których poślizg nie jest możliwy. Większość pytań także jest podchwytliwa- tu kolejny przykład, pytanie "Czy na tym skrzyżowaniu można skręcić w lewo?" i filmik- widok na drogę taki jaki ma kierowca, samochód jedzie, pokazane jest skrzyżowanie- jest postawiony zakaz skrętu w lewo. Byłoby wszystko OK, gdyby filmik się tak skończył, ale nie, samochód dalej jedzie, pokazane jest kolejne skrzyżowanie, tym razem z możliwością skrętu w lewo. Po skończeniu filmiku zdający ma kilka sekund nad rozmyślaniem "jakie skrzyżowanie miał na myśli autor". Problemem są także stany komputerów, lub serwerów z pytaniami. Na porządku dziennym jest przycinanie się pytań. Osoba zdająca po raz pierwszy po takim przycięciu może pomyśleć, że nie przycisnęła przycisku "kolejne pytanie", wiec klika jeszcze raz. Pod odcięciu się, program nie przeskakuje do następnego pytania, ale na chwile je pokazuje a potem przechodzi do kolejnego, tak jakby ktoś nie znał na nie odpowiedzi i ominął je.

Egzaminy praktyczne.

Człowiek po zdanym teoretycznym teście jest szczęśliwy, że udało się ominąć chociaż jeden sposób zabierania pieniędzy przez WORD. Na tym etapie są już kolejne. Jak pisałam wcześniej zajęło mi trochę zdawanie egzaminów (ze względu na paraliżujący stres, przy którym nawet nie wiem jak mam włączyć samochód, oraz który występował tylko na testach), przepisywałam się także do różnych WORDów. Rozmawiając z ludźmi, czekając na egzamin słyszałam o wielu przypadkach egzaminatorów, którzy robią wszystko, aby zdający nie zdał. Pierwsze- nie zamykanie drzwi od pasażera. Wiadomo, każdy kto ma przygotować się do jazdy i ruszyć musi zorientować się ze wszystkimi lampkami na desce rozdzielczej. Musi przypilnować, aby jazda była bezpieczna, czyli tez przypilnować, aby były zamknięte wszystkie drzwi. Ja całe szczęście przed egzaminami o tym usłyszałam, ale czasem, egzaminatorzy przymykają tylko lekko drzwi, by zobaczyć, czy zdający pamięta o tym, by wszystko sprawdzić, jednak osoby, które podchodzą do egzaminu, bez słyszenia o tym, mogą nawet tego nie zauważyć- głównie przez stres, który chyba u każdego występuje, nie ważne, który raz zdaje. Kolejne, są egzaminatorzy, którzy robią tzw. "krwawe dni", czy to nie mają humoru, czy to ich tradycja- nikt u nich w danym dniu nie zdaje- jeżdżą i wymyślają najdziwniejsze komendy, do momentu aż ktoś nie popełni chociaż jednego błędu. Słyszałam także o egzaminatorze, którzy za późno wydaje polecenia- np o skręcie w lewo, tuż przy rozpoczęciu linii ciągłej, co skutkuje nie zastosowaniem się do poleceń egzaminatora i przerwaniem egzaminu.

Siedząc i czekając przed salami od teorii i placykiem, można zauważyć, że większość osób nie zdaje- najwięcej teorii (rekordem było zdanie 1 osoby na kategorię B, przy 11 osobach w sali). Idzie przez to strasznie dużo pieniędzy- sama wolę nie liczyć ile poszło na moje zdawanie.

prawo_jazdy

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (123)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…