Pracuję w sporej korporacji.
Moja filia zajmuje kilka pięter wielkiego budynku. Filia podzielona jest na działy, z których każdy zajmuje własny poziom. Każde piętro ma swoją kuchnię, łazienkę, część 'wypoczynkową' itd. Poszczególne piętra nie mają do siebie wejścia, bo wstęp jest na karty magnetyczne z ograniczonym dostępem.
A dalej, ostrzegam, będzie raczej niesmacznie.
Od pewnego czasu męska część mojego działu skarżyła się, że w ich toalecie ktoś okropnie świni. Świnienie objawiało się smugami krwi rozmazanymi na wewnętrznej stronie kabiny. Tak jakby ktoś wycierał zakrwawioną dłoń o powierzchnię drzwi.
Zdarzyło się raz, wszyscy żartowali. Zdarzyło się drugi, koledzy byli już trochę zniesmaczeni. Zdarzyło się trzeci. Zirytowani sprzątacze zgłosili, menadżerowie udzielili ustnej nagany w nieokreślonym kierunku. Dzień czy dwa później smugi znów się pojawiły. Menadżerowie udzielili ponownej nagany, tym razem w ostrzejszym tonie. Smugi pojawiły się znowu.
Zaczajanie się na rzezimieszka nie wchodziło w rachubę, bo nikt nie miał na to czasu. Wzajemna obserwacja, co radziło szefostwo, też miała mizerne skutki - ktokolwiek był sprawcą, przyłapany na wychodzeniu z zaświnionej kabiny mógł przecież powiedzieć, że to już tak było kiedy wszedł do łazienki. Założenie kamer menadżerowie uznali za niepoważne, bo raz że koszty, a dwa że no bez jaj, poważni ludzie tu pracują (hyh). No więc ostrzeżenia i apele o zaprzestanie krwawienia na mienie firmowe były bezskuteczne.
W piątek rano kumpel z zespołu wrócił z toalety z informacją, że szefostwo wywiesiło w męskiej ogłoszenie mniej więcej takiej treści:
"Do osoby brudzącej krwią toaletę. Uprzejmie prosimy o zaprzestanie tej działalności. Szczerze radzimy udać się do lekarza w sprawie twoich krwawień, bo to wygląda na poważne problemy zdrowotne. Jeśli się zgłosisz do swojego GP, obiecujemy że nie wyciągniemy konsekwencji z twojego dotychczasowego zachowania."
Ogłoszenie wisiało sobie do dzisiaj. Koło południa rozeszła się po biurze wieść, że pod ogłoszeniem ktoś wypisał krwią: "Nic mi nie możecie zrobić".
Śledztwo w toku.
Moja filia zajmuje kilka pięter wielkiego budynku. Filia podzielona jest na działy, z których każdy zajmuje własny poziom. Każde piętro ma swoją kuchnię, łazienkę, część 'wypoczynkową' itd. Poszczególne piętra nie mają do siebie wejścia, bo wstęp jest na karty magnetyczne z ograniczonym dostępem.
A dalej, ostrzegam, będzie raczej niesmacznie.
Od pewnego czasu męska część mojego działu skarżyła się, że w ich toalecie ktoś okropnie świni. Świnienie objawiało się smugami krwi rozmazanymi na wewnętrznej stronie kabiny. Tak jakby ktoś wycierał zakrwawioną dłoń o powierzchnię drzwi.
Zdarzyło się raz, wszyscy żartowali. Zdarzyło się drugi, koledzy byli już trochę zniesmaczeni. Zdarzyło się trzeci. Zirytowani sprzątacze zgłosili, menadżerowie udzielili ustnej nagany w nieokreślonym kierunku. Dzień czy dwa później smugi znów się pojawiły. Menadżerowie udzielili ponownej nagany, tym razem w ostrzejszym tonie. Smugi pojawiły się znowu.
Zaczajanie się na rzezimieszka nie wchodziło w rachubę, bo nikt nie miał na to czasu. Wzajemna obserwacja, co radziło szefostwo, też miała mizerne skutki - ktokolwiek był sprawcą, przyłapany na wychodzeniu z zaświnionej kabiny mógł przecież powiedzieć, że to już tak było kiedy wszedł do łazienki. Założenie kamer menadżerowie uznali za niepoważne, bo raz że koszty, a dwa że no bez jaj, poważni ludzie tu pracują (hyh). No więc ostrzeżenia i apele o zaprzestanie krwawienia na mienie firmowe były bezskuteczne.
W piątek rano kumpel z zespołu wrócił z toalety z informacją, że szefostwo wywiesiło w męskiej ogłoszenie mniej więcej takiej treści:
"Do osoby brudzącej krwią toaletę. Uprzejmie prosimy o zaprzestanie tej działalności. Szczerze radzimy udać się do lekarza w sprawie twoich krwawień, bo to wygląda na poważne problemy zdrowotne. Jeśli się zgłosisz do swojego GP, obiecujemy że nie wyciągniemy konsekwencji z twojego dotychczasowego zachowania."
Ogłoszenie wisiało sobie do dzisiaj. Koło południa rozeszła się po biurze wieść, że pod ogłoszeniem ktoś wypisał krwią: "Nic mi nie możecie zrobić".
Śledztwo w toku.
call_center
Ocena:
772
(824)
Komentarze