Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62749

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka dni temu w Krakowie (jak chyba wszędzie) nie dopisywała pogoda. Padał obfity deszcz, wiał zimny wiatr - pies z kulawą nogą nie chciałby wyjść na zewnątrz, a ludzie muszą do pracy, na zajęcia... i tak też było w moim przypadku, miałem wykład na uczelni o 19:00.
Po zajęciach powrót prosto do domu - byłem umówiony na bodajże 20:45 z kumplem.

Idę więc z przystanku na osiedle - jakieś 5-10 minut spacerkiem. Pomyślałem sobie wtedy, że jak mam jeszcze czas to podlecę do sklepu, a jak nie to poczekam na kumpla w mieszkaniu i razem pójdziemy (coby nie stał przed blokiem w taką pogodę i czekał bez sensu). Okazało się jednak, że padła mi komórka, ale na szczęście zauważyłem jakąś młodą kobietę idącą w moim kierunku, więc chciałem się jej zapytać o godzinę.
Na wstępie napisałem o pogodzie nie bez powodu - ubrany byłem w ciemną kurtkę, założony miałem kaptur. Tamto miejsce, w którym się znajdowałem, to chodnik przy osiedlowym placu zabaw, światła (mętne - była mgła) padały wyłącznie z okien w blokach więc było ciemno.

[Ja] - Przepraszam Panią...

I tu nasza rozmowa się ucięła, bowiem pani wydała z siebie krótki krzyk i... psiknęła mi w twarz gazem łzawiącym.

Rozumiem, że w niektórych miejscach jest teraz niebezpiecznie, że zwłaszcza w Krakowie postrach budzą tzw. dresy... ale psikanie gazu człowiekowi dlatego, że ma założony kaptur bo pada, to lekka przesada jak dla mnie.

Kobieta oddaliła się dosyć szybko z tamtego miejsca, a ja doczłapałem się do mieszkania, kumpel musiał czekać mimo moich szczerych chęci.

kraków gaz łzawiący

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 415 (585)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…