Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63036

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Tym razem i ja byłam piekielna.

Jak już w innej historii wspominałam, nie lubię dzieci. Oczywiście rozumiem, że dzieci muszą istnieć i że bywają nieznośne - a co za tym idzie mając tą świadomość i chcąc nie utrudniać życia sobie i innym, po prostu akceptuję to, że czasami krzyczą, skaczą, płaczą w środku nocy (a znam ten ból mieszkając w sąsiedztwie rodzinki z dwójką małych dzieci).

Podczas trwania takich hałasów zza ściany, pociesza mnie myśl, że to nie ja muszę się nimi zajmować, wyrażając jednocześnie wielki podziw dla rodziców, którzy POTRAFIĄ wychować swoje miniatury na kulturalnych ludzi. I tak żyłabym sobie w zgodzie z dziećmi i ich rodzicami, gdyby nie pewna "przygoda" w parku.

Wracałam właśnie z urzędu, usiadłam spokojnie na ławce i wyciągnęłam gazetę z torebki. Czytam sobie w ciszy, gdy jakiś chłopiec staje przede mną i wnikliwie lustruje mnie wzrokiem. Olewam to, w końcu nic złego nie robi, niech się patrzy. Po jakieś minucie dzieciak podchodzi bliżej, stając kilka centymetrów ode mnie. Patrzę na niego zaskoczona, po czym szukam wzrokiem jego opiekuna, jednak nikt nie interesuje się chłopcem, także wracam do lektury. Dziecko zaczyna dźgać mnie palcem w kolano. Nie lubię tego, więc mówię spokojnym tonem "Przestań". Dziecko po chwili znowu to robi, i mimo kilkukrotnego zwrócenia mu uwagi złośliwie trąca mnie dalej. W końcu domyślam się, że jego matką jest roześmiana pani, która wraz z koleżanką siedzą kilkanaście metrów dalej na ławce i beztrosko patrzą jak pociecha jednej z nich doprowadza mnie do białej gorączki. Z powodu braku reakcji owej pani postanawiam się oddalić, jednak dzieciak drepcze za mną. Mam to głęboko gdzieś, że mijamy prawie cały park i zaczynają się blokowiska, a dzieciak dalej za mną idzie.

Do chłopca nagle dotarło, jak daleko oddalił się od matki i zaczyna płakać. Pomimo niechęci do potworka, przystaję rozglądając się gdzie jest troskliwa mamusia. W końcu mówię dzieciakowi że go odprowadzę, ale ma nauczkę na przyszłość i że jeśli znowu będzie zaczepiał innych, to nikt mu w podobnej sytuacji nie pomoże. Wracamy (park nie jest duży, można go przejść główną ścieżką w 10 minut). Mamusia lekko podenerwowana, podejrzewam że zaczęła dopiero szukać pociechy. Na nasz widok podbiega i zaczyna na mnie drzeć paszczę. Dlaczego?

- Bo dzieciak tylko chciał się ze mną pobawić, a ja w prostacki sposób go zignorowałam i sobie poszłam,
- Że widząc iż dzieciak idzie za mną, powinnam stanąć i poczekać aż mamusia łaskawie zabierze synka, a to że widziała wcześniejszą sytuację i nie zareagowała jakoś nie chciała argumentować,
- Bo jako kobieta powinnam mieć jakiś instynkt macierzyński i nie pozwolić na to, by się dziecku krzywda stała.
Seriously? Czyli jako że mam macicę, powinnam troszczyć się o każde napotkane dziecko? Myślałam że dziecko NALEŻY do rodzica, i rodzic DECYDUJĄC się na nie, jest za nie W PEŁNI odpowiedzialny, a nie jakaś obca baba w parku. Pod koniec wywodu pani, spuentowałam go jednym zdaniem, że "nie będę obcych dzieci bawić", i poszłam przy akompaniamencie wszelakich obelg. Milutko.

park

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 651 (863)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…