Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63050

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W ramach pracy często chodzę po kamienicach, trzymających się kupy z przyzwyczajenia. W wyniku licznych obserwacji doszłam do wniosku, iż wygląd i ogólny stan budynku jest taką emanacją umysłu właściciela/właścicieli. Zwłaszcza, że sama - studentem będąc - w podobnej kamienicy mieszkałam i poczyniłam już wtedy pierwsze obserwacje.

Była to wesoła kamienica czteropiętrowa, z trzema pietrami studentów. Zajmowaliśmy ze znajomymi pół mieszkania, drugie pół zajmowała "pani doktor". Co istotne dla historii: ona dostała oryginalną łazienkę (wyłożoną płytkami) połączoną z pokojem, my natomiast dwa pokoje i łazienkę wydzieloną ścianką działową w jednym z nich. O tym, że łazienka wydzielona jest z pokoju, świadczyła nie tylko grubość ściany, ale również parkiet na podłodze oraz zabite gipsokartonem pół okna (drugie pół było w pokoju).
Na dodatek łazienkę wydzielono "jakiś czas temu"- był to czas odpowiedni, by umywalka zamocowana w murze na dwóch kotwach zaczęła wypadać ze ściany i wisiała 5 cm od muru. Z zasady się na niej nie opieraliśmy, nie używaliśmy jej i myliśmy zęby w wannie.

Wszelkie prośby u właściciela, by coś z umywalką zrobić, żeby tak nie wisiała spełzały na niczym. Pan emanował na tą umywalkę umysłem. Kiedyś policzyliśmy między sobą, ile on na tej kamienicy ciągnie i wyszło nam, ze 30 koła miesięcznie na wszystkich osobach - a chodził gość po śmietnikach i wyciągał z nich przeróżne rzeczy, które znosił na swoje czwarte piętro. Sam też wyglądał jak menel. Brrr.

Więc mieliśmy w łazience pół okna, parkiet na podłodze i umywalkę trzymającą się bardziej na syfonie niż na kotwach. Zapomniałam dodać, że parkiet był agresywny. Rzucał się na człowieka, jak się wchodziło.
I na jednego mojego kolegę rzucił się ten na tyle skutecznie, że ten wyłożył się jak długi przez całą długość łazienki, po drodze zahaczając o umywalkę. Głową. Syfon nie wytrzymał, śruby chyba w ogóle nie stawiały oporu - kolega zatrzymał się na podłodze z twarzą w porcelanowej stłuczce szklanej.

6 godzin później, ze złamanym nosem, dwoma szwami i poziomym siniakiem przez pół twarzy wparował do właściciela i wywrzeszczał mu, co myśli o agresywnych parkietach rzucających się na ludzi oraz wiszących umywalkach zalewających ludziom łazienki śmierdzącym ściekiem z urwanego syfonu.

Następnego dnia pojawiło się w łazience linoleum. Było nieco większe od pomieszczenia, na dodatek felerna łazienka posiadała komin w rogu, więc ono się tak zaginało tworząc taką nieckę, ale to było nawet wygodne, bo łatwo się ścierało wodę zbierająca się w zagłębieniu. Nowej umywalki się nie doczekaliśmy, bo po co.

Ale nie o umywalce historia, tylko o emanacji umysłu właściciela na mieszkanie, więc może dotrę do meritum.

Po kilku dniach od "remontu" naszej łazienki spotykamy na korytarzu "panią doktor" zajmująca drugie pół mieszkania. I ona pyta się nas, czy nikt obcy się ostatnio nie kręcił po kamienicy, bo ona sobie kupiła kilka metrów linoleum ostatnio, żeby wyłożyć w aneksie kuchennym... Postawiła w naszym wspólnym przedpokoju (a mieszkanie było zamykane na klucz!) pojechała po taśmę dwustronną do montażu, wróciła i linoleum nie ma! Ukradł ktoś.

Przemieszkaliśmy tam do końca semestru i fru :)

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 625 (703)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…