Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#63132

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z różnych powodów spędziłam ostatnie półtora tygodnia z dzieckiem w szpitalu chciałabym Wam przybliżyć jak wygląda nasz 'boska' służba zdrowia z dwóch perspektyw. Dziecięcego szpitala klinicznego (gdzie teoretycznie personel powinien mieć wyjątkowe podejście do dzieci) i szpitala klinicznego okulistycznego w którym cały oddział dziecięcy składał się z dwóch łóżeczek.
Żeby się zbytnio nie rozpisywać wymienię w punktach co działo się w szpitalu dziecięcym

- przy zakładaniu wkłucia Pani pielęgniarka krzyczy (bo mówieniem się tego nie da nazwać) do mojego 4 letniego syna "czego się drzesz, przecież to nie będzie bolało.

- jak to dziecko gdzieś przy zabawie zruszył sobie wkłucie w nocy pielęgniarka podając dawkę lekarstwa znów krzyczy na dziecko, że jak będzie płakał to obudzi cały oddział, dopiero następnego dnia po południu jedna z pielęgniarek raczyła sprawdzić "co to się dzieje, że on się tak drze" okazało się, że faktycznie mogło boleć ( nie muszę chyba mówić, że przy zakładaniu nowego wkłucia była ta sama historia)

- przywiozłam dziecku taki gadający komputerek z grami więc młody sobie przy nim siedział i uczył się literek i wyrazów. Drzwi od sali zamknięte komputerek przyciszony na maksa, przychodzi pani pielęgniarka i mówi: "proszę mu wyjąć baterie z tego czegoś albo wyjść poza oddział bo przeszkadza nam w pracy" ( nie muszę chyba mówić o tym, że 90% dyżuru siedziały w pokoju pielęgniarek i piły kawę i oglądały seriale)

i na koniec smaczek

- Obchód, przychodzi lekarz i pyta mnie: "no i co kto go w końcu będzie operował? Okuliści czy neurochirurdzy?" Zrobiłam klasycznego karpia i powiedziałam, że nie ja tu jestem lekarzem więc nie wiem.

Już po znalezieniu się w szpitalu okulistycznym bałam się tamtejszych realiów skoro w szpitalu dziecięcym było tak kolorowo. Wszak w okulistycznym same starsze osoby którym faktycznie może przeszkadzać hałas który 'wytwarza' czterolatek, i tu jak się okazało byłam pozytywnie zaskoczona. Panie pielęgniarki jakby skończyły pedagogikę wczesnoszkolną, z podejściem do dzieci. Sala w której nas umieszczono pechowo znalazła się na przeciwko gabinetu lekarskiego w którym codziennie odbywały się badania oczu osób z całego piętra. Młody jak to młody chciał się pobawić dałam mu komputerek (ten który tak strasznie przeszkadzał w dziecięcym szpitalu) nauczona doświadczeniem żeby nie zebrać zamknęłam drzwi od sali ale w wyszłam zapytać czy nie przeszkadza no bo drzwi od gabinetu otwarte i trwają badania, wiecie co usłyszałam od Pani Adjunkt? "nie, spokojnie niech się młodzież uczy, mi to absolutnie w pracy nie przeszkadza"
Po nocy spędzonej na fotelu przy łóżku dziecka (serio, są szpitale w których zamiast tych twardych drewnianych krzesełek przy łóżkach pacjentów stoją wypasione skórzane fotele) weszła Pani salowa, ( i tutaj także nauczona doświadczeniem ze szpitala dziecięcego) zerwałam się na równe nogi, Pani mi na to "spokojnie, niech Pani jeszcze śpi póki się jeszcze dziecko nie obudziło ja sprzątne po cichutku i już znikam"

I do tej pory się zastanawiam czy na pewno byłam w klinicznym szpitalu okulistycznym czy w jakiejś prywatnej klinice, i gdyby nie wypis to myślałabym, że mi się to przyśniło....

słuzba_zdrowia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (38)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…