Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63274

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem nauczycielem angielskiego w szkole językowej, zdecydowana większość naszych grup to panie studentki uniwersytetu trzeciego wieku. Niestety ich zachowanie skłoniło mnie do założenia konta i podzielenia się tym i owym.

Tak więc zaczynamy.

Historia 1.
Pani U.

Dwa miesiące temu sporo nowych grup rozpoczęło u nas naukę. Przeważająca większość od zupełnego zera. Zajęcia prowadzimy metodą konwersacyjną, o czym nowi kursanci są informowani, biorą udział w darmowych lekcjach próbnych i mogą zdecydować czy odpowiada im metoda oraz warunki. Przez pierwsze kilka godzin kursanci są informowani o tym aby nie robić notatek, aby skupiać się na słuchaniu lektora i na tym co się mówi, jest to konieczne do tego aby wyrobić sobie pewne nawyki i zamiast uczyć się na pamięć z zeszytu "I am, you are, he is..." przyswoić to słuchając i powtarzając w ciągu pierwszych dwóch, maksymalnie czterech pierwszych godzin. Generalnie mało kto ma z tym problemy. Niestety, dwa miesiące temu pojawiła się Pani U.

Pani U. już przed pierwszymi zajęciami miała uwagi i żądania. Często spotykamy się z tym, że panie proszą aby zajęcia prowadzić wolniej, mówić wyraźniej, rozumiemy to. Jednak Pani U. żądała innej metody, bo ona musi to mieć wytłumaczone jak dziecko, bo to jej pierwszy kontakt z językiem. Generalnie z jej tonu można było wywnioskować, że ma negatywne nastawienie tak do lektorów jak do metody.

W trakcie pierwszych zajęć bite dwie godziny tłuczone jest "to be" w pytaniach i przeczeniach + kilka rzeczowników. Nic więcej, aby nie robić zamętu. Grupa spora, 13 osób. Każdy mówi, każdy słucha, więc po pierwszej godzinie każdy potrafi przedstawić siebie czy sąsiada. Ale nie Pani U. Pani U. non stop bazgrze w zeszycie. Na moje prośby aby nie robiła notatek tylko skupiła się na zajęciach, nie reaguje.

Na początku drugiej godziny zaczyna się ze mną kłócić, stanowczo żądając abym pisał wszytko co mówię fonetycznie i normalnie na tablicy, bo ona musi mieć co powtarzać w domu. Tłumaczę, że jeśli skupi się teraz, to tego materiału jest tak niewiele, że nie będzie musiała powtarzać, bo wbije to sobie do głowy, grupa potakuje. Ona, widząc że nie ma wsparcia, zaczyna atakować grupę. Twierdzi, że grupa miała być początkująca a ona słyszy, że każdy już sobie jakoś radzi. Tłumaczę, że to przez to, że słuchają i są skupieni, niestety jedna z kursantek rzuciła, że ona miała angielski ale na studiach 30 lat temu. To według Pani U. była już podstawa, aby nazwać grupę zaawansowaną, domagać się zmiany metody i, gdy nie chciałem dłużej wdawać się w bezsensowną dyskusję, rzucać uszczypliwe teksty pod moim i kursantów adresem.

Po zajęciach powiedziała mi, że jestem bezczelny, że ona płaci i jeśli wymaga to mam się słuchać, spytałem więc czego sobie życzy, a ona, że innej metody. Po raz kolejny zacząłem jej tłumaczyć, że to metoda szkoły, nie moja, i nie wolno mi jej zmieniać, a ona wyskoczyła, że ona była 20 lat nauczycielką matematyki i dobrze wie, że nauczyciel sobie sam wybiera metodę a nie szkoła mu narzuca. I próba przekonania pani U., że nie jest to szkoła publiczna nie miało sensu.

Miesiąc później do grupy dołączyły dwie panie. Wiedziały, że mają zaległości czterotygodniowe, stwierdziły, że przez jakiś czas będą tylko słuchały, że gdy będą chciały się włączyć to się zgłoszą. Efekt? W ostatni piątek nie widać już było różnicy między nimi a resztą, za to Pani U. nadal nie rozumie podstaw. Uparcie twierdzi, że wszystko jest złe i wszyscy są przeciwko niej.

I tak dwa miesiące temu zaczęła się gehenna, którą któryś z lektorów przeżywa co piątek przez dwie godziny. 14 osób w grupie, nawet tych toporniejszych, po dwóch miesiącach potrafi poskładać zdania, rozumie pytania, ładnie przyswaja materiał, a Pani U. do dziś przed każdymi zajęciami suszy nam głowę, czy w końcu przejrzeliśmy na oczy, że metoda jest zła, BO ONA NIC NIE UMIE, lub czy w końcu lektorzy zaczną coś tłumaczyć zrozumiale.

Do dziś słyszymy pytania "co to jest to 'she is'?", na które reszta grupy już nie ma siły. Co tydzień Pani U. krzyczy, że grupa miała być początkująca, a jest zaawansowana, że nauczyciele są do bani, bo słuchają się dyrektorki jak psy, zamiast robić zajęcia po swojemu, że ona nie jest głupia ale nigdy się nie uczyła języka. Wszelkie uwagi, że w momencie kiedy trzeba było słuchać ona robiła notatki i dokuczała innym komentując, i dogryzając, kończą się stwierdzeniem, że ją atakujemy.
A przez zachowanie Pani U. grupa jest pół rozdziału w tyle z materiałem wobec innych grup, które zaczynały w tym samym momencie.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 569 (631)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…