Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#63417

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka razy w życiu byłam w Afryce (w tym przez rok w RPA i dwa lata w Rwandzie). Każdy z takich wyjazdów wiąże się z załatwieniem spraw medycznych (barania u lekarza medycyny tropikalnej, rozmowa i dostanie recepty na leki malaryczne). Za pierwszym razem robiłam wszystko co trzeba, wykupiłam pełny pakiem i nieświadoma przepłaciłam ogromem kasy, Kolejne wizyty już były inne, płaciłam za podstawowe szczepienia wymagane w danym kraju i nie dawałam się naciągać.
Jako, że mieszkam w Warszawie mam nie daleko do szpitala chorób zakaźnych gdzie przyjmuje lekarz specjalista od chorób tropikalnych to tam udałam się na badania przed ostatnim wyjazdem. Lekarz pyta o stan zdrowia, pyta gdzie jadę i podaje mi skierowanie na wszelakie możliwe szczepienia. I tu zaczyna się nasza piekielna dyskusja między mną (J) i lekarzem (L):
L: proszę, tu jest skierowanie na szczepienia.
J: Panie doktorze, poproszę tylko na żółta gorączkę, szczepienie wymagane do przekroczenia granicy z Rwandą.
L: ale inne też trzeba zrobić.
J: nie, inne są zalecane ale nie wymagane, nie chcę przyjmować tych szczepionek.
L: ale zalecane to znaczy dokładnie to samo co wymagane, proszę zrobić wszystkie.
J: ale nie chcę, poza tym nie poinformował mnie pan o skutkach ubocznych tych szczepień jak na przykład o tym, że szczepienie na cholerę niszczy słuch.
L: ja nie muszę pani o tym informować, proszę wziąć cały pakiet szczepień i umówić się na kolejną wizytę bym dał pani receptę na leki przeciwko malarii.
J: i rozumiem, że mam płacić za kolejną wizytę tylko po to by dostać receptę?
L: tak, taka jest procedura.
J:wiem pan, ja tej recepty nie chcę, nie będę brała takich leków przez dwa lata a i na miejscu kupię taniej.
L: z takim nastawieniem to ja powinienem panią do psychologa wysłać, nie pozwolić jechać do Afryki, receptę muszę wypisać.
J: dobrze, niech pan wypiszę ale ja się nie pojawię by ją odebrać. Nie chcę przyjmować lariamu, nie pytał mnie pan o to ale mam małe problemy z układem nerwowym i nie mogę przyjmować takich leków.
L: ale ja mam umowę z lariamem i muszę pani dać ten lek.

W tym momencie podziękowałam i wyszłam. Dostałam skierowanie na kilka szczepień ale udało mi się przekonać pielęgniarkę by zrobiła mi tylko to jedno, które chcę.

Dodam jeszcze, że na polskim rynku można kupić dwa rodzaje leku na malarię: lariam, oparty jest n lekach psychotropowych i przyjmowanie go przez dłuższy czas jest bardzo niebezpieczne dla organizmu, drugim lekiem jest malarone, lek który moim zdaniem jest lepszy choć jego skutkiem ubocznym jest niszczenie wątroby. Lekarze mają umowy z firmami farmaceutycznymi i nie informują od drugim leku ani o tym, że będąc latami w rejonie zagrożenia malarią lepiej jest przebyć tą chorobę, czuć się źle przez tydzień niż dłuższy czas truć się lekami...

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (314)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…