Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63539

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jesienny wieczór. Hostel.

Siedzę w recepcji, gdy naglę słyszę huk. Coś uderzyło w drzwi. Otwieram, pod drzwiami leży facet. Jakieś młode małżeństwo próbuje go podnieść, ale facet leci im przez ręce. Wychodzę i mówię, żeby go nie ruszali (bo nie wiedziałem dlaczego leży, założyłem, że zasłabł). Położyli go, nachyliłem się nad nim i... o matkoboskokochano. Gorzelnia to mało powiedziane. Jestem dosyć duży, wiec złapałem faceta pod pachy i jednym ruchem postawiłem na nogi, w sumie tylko po to, żeby posadzić go na schodku i oprzeć o ścianę.

- To pan się nim zajmie. - mówi małżeństwo
- No dobra, a mogą Państwo chwilę zaczekać, skoczę do środka po telefon i zadzwonię na izbę wytrzeźwień.
- Chyba pan żartuje! Przecież to normalny człowiek, czemu na izbę?
- No przecież go tak nie zostawię. - temperatura bliska zeru, ciemno, głucho.
- No przecież to hostel jest, niech pan go weźmie do środka!

Serio, myślałem w pierwszym momencie, że to żart. Ale nie, jeszcze pan dobra rada zaproponował, że "na pewno ma pieniądze gdzieś w kieszeni" i że "stratny hostel nie będzie".

- Nie mogę go przyjąć w takim stanie, jest brudny, zasmarkany, kompletnie pijany. Pan by przyjął kogoś takiego pod swój dach?
- Ale to jest hostel! To nie pana prywatny dom!
- Tak, to jest hostel, a nie izba wytrzeźwień ani noclegownia.
- To my go zaprowadzimy do innego hostelu - zaproponował pan dobra rada. No i świetnie. Pomogłem facetowi podnieść pijanego i jakoś go z żoną powlekli.

Minęło pół godziny.

Do recepcji wchodzi młoda dziewczyna:
- Dzień dobry... bo ja mam takie pytanie.
- Dzień dobry. Słucham, w czym mogę pomóc?
- Bo tu mamy takiego delikwenta zawianego i jego trzeba przenocować.
Okazało się, że przyprowadzili tego samego faceta. Gość szedł na czworakach, a raczej pełzał, dwie ulice dalej.
- Nie mogę go przenocować, ale zadzwonię zaraz na policję i go wezmą na izbę.
Dziewczyna przestała być miła.
- Wie pan co... to my jako obcy ludzie go tutaj przyprowadziliśmy, bo by zamarzł, a pan na izbę będzie dzwonił?!

No kurde, spodobał mi się argument "my, jako obcy ludzie", bo przecież ja to jestem bliskim krewnym każdego pijaka.
Wytłumaczyłem (kolejny raz tego wieczoru), że nie mogę przyjąć takiego gościa, nawet jeżeli oni za niego zapłacą.

Pani zatrzasnęła za sobą drzwi, bez słowa. Pewny tego, że się nim zajmą (była z chłopakiem, ale on nie wchodził do środka), wróciłem do swoich obowiązków. Coś mnie jednak tknęło. Wyszedłem przed hostel, okrążyłem budynek i oczywiście - facet siedział w altanie śmietnikowej.
Finał tego wieczoru miał miejsce dla pana na izbie wytrzeźwień. Do trzech razy sztuka.

I teraz tak. w mniemaniu zarówno pierwszej jak i drugiej pary to ja byłem tym piekielnym, który nie chciał przyjąć go do hostelu. Dlaczego w takim razie facet znalazł się jeszcze dwukrotnie na ulicy, w tym raz w śmietniku.
Pozostawiam to do oceny czytelnika.

hostel

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 671 (707)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…